ROZDZIAŁ 8
Agron stał do niej plecami, gestykulując zawzięcie tłumaczył coś swojemu rozmówcy w białym kitlu, ten jednak wskazał głową w stronę Hermiony. Mężczyzna zamarł i odwrócił się. Kobieta spodziewała się zobaczyć na jego twarzy zaskoczenie, ale na pewno nie uśmiech jakim ją ponownie powitał.
- Coś się stało, Panie doktorze ? - zapytała kierując swój wzrok na lekarza, ale nadal kątem oka przyglądała się Agronowi.
- Cóż , Pani mąż …
- Ojciec moich dzieci. - poprawiła go.
- … nalega aby przenieś dzieci do prywatnego lekarza. Oczywiście nie mogę Państwu tego zabronić, jednak moim zadaniem jest uświadomienie, iż jedno z dzieci powinno pozostać pod STAŁĄ opieką lekarską.
- W Mungu mieliby doskonałą opiekę, Hermiono. – wtrącił się Agron.
- Lekarz naszych dzieci, wyraźnie dał do zrozumienia, że nie jest to w tej chwili dobrym rozwiązaniem. Nie ma mowy o narażaniu ich.
- Widzę, że chociaż Pani rozumie powagę sytuacji. W prawdzie, jeszcze nic nie stwierdziliśmy, ale ból brzucha córki jest niepokojący. Bądźmy mimo to dobrej myśli. Co do stanu zdrowia syna, oprócz złamania i obtartych knykci, jest zdrowy.
- Mogę zabrać go do domu ?
- Tak, nie mamy co do tego przeciwwskazań, wręcz nalegałbym.
- W takim razie dziękuje. Mam jeszcze jedno pytanie ; Z dziećmi przyjechał młody mężczyzna – Wiktor Krum. Wie może pan gdzie go znajdę ?
- Tak tak, paskudnie złamane żebra. Wieźli go na blok operacyjny, pewnie jeszcze operacja trwa. To jest na trzecim piętrze, polecam pojechać windą - będzie szybciej.
- Dziękuje. Agron mógłbyś zająć się chwilę dziećmi, za parę minut przyjedzie któryś z moich przyjaciół i Cię wyręczy.
- Oczywiście, nie ma problemu. Idź ja za chwile do nich przyjdę.
Kobieta uścisnęła rękę doktorowi, a następnie ruszyła na poszukiwanie windy. Po przejściu całego pierwszego piętra w końcu ją znalazła. Weszła do środka maszyny i po chwili była już na odpowiednim piętrze. Gdy tylko z niej wyszła, z kieszeni Hermiony wydobył się charakterystyczny dźwięk telefonu.
- Słucham ?
- Hermiona ? - zapytał głos po drugiej stronie.
Nie
dane było jej jednak odpowiedzieć. Świat zaczął niekontrolowanie wirować, a
podłoga uciekała jej spod stóp. Zawroty głowy ustały, by za chwilę powrócić z
większym impetem. Nogi powoli przestawały jej słuchać i z każdą chwilą uginały
się coraz bardziej. Próbowała przytrzymać się ściany, ale nie było to możliwe.
Po chwili zmagań upadła na ziemię.
***
Severus
Snape uważał się za człowieka wyjątkowo
cierpliwego takiego, którego byle co nie wyprowadzi z równowagi. Jednak
słuchanie nudnego biurokratycznego bełkotu w Magicznym Ośrodku dla Sierot,
przechodziło jego wszelkie wyobrażenia. Od ponad dwóch godzin był wręcz
molestowany pytaniami, które w gruncie rzeczy w ogóle go nie obchodziły.
- Czy
według Pana, Pan Malfoy, jest w stanie zapewnić odpowiednie warunki materialne
dziecku ?
- Nie,
uważam że 6 tysięcy tygodniowo to za
mało na dziecko. Oczywiście, że tak. Nie przychodziłbym tutaj gdybym inaczej
uważał, cymbale. – warknął Snape.
- Panie
profesorze, nie jesteśmy na Eliksirach. Zwracam się do Pana z szacunkiem, więc
liczę na to samo z Pana strony.
-
Anderson, jeśli jeszcze raz zadasz mi jakieś pytanie, to dopilnuje, aby twoja
kuzynka nie zdała tych SUMÓW. – z
krzywym uśmieszkiem, przyglądał się blednącej twarzy mężczyzny.
- Czy
Pan kiedykolwiek coś załatwił uczciwie ? – zapytał z przerażeniem, nie wierząc
w zaradność człowieka, który przed nim siedział.
-
Oczywiście, raz mi się zdarzyło. Tylko nie zapomni wyrazić POZYTYWNEJ opinii o
Malfoyu i jego narzeczonej.
-
Jakżebym inaczej śmiał.
Po
chwili wyszedł na korytarz ze swoim typowym grymasem na twarzy, trzymając w
ręce papierek. Gdy tylko zauważył go chrześniak, podbiegł do niego i zawisł nad
nim przyglądając mu się wyczekująco. Mistrz Eliksirów postanowił podręczyć
trochę chłopaka i jak gdyby nigdy nic, wyminął go i poszedł do bufetu. Jednak
owy dżentelmen nie dał się wywieźć w pole i szedł za nim krok w krok, dosłownie depcząc mu po piętach. Szare
oczy patrzyły się z błaganiem na świstek w ręce Mistrza.
- Jak
tylko spróbujesz zareagować jakimś niekontrolowanym wybuchem emocji, to
najpierw stracisz zęby, a później przerobie cię na kocią karmę. – powiedział
promiennie Snape, oddając kawałek pergaminu w ręce chłopaka. Ten uważnie go
przeczytał, później jeszcze raz i jeszcze i kolejny raz, aż w końcu nie
wytrzymał i w przypływie ogromnej radości uścisnął Severusa. Ten stał nie
wzruszony jak skała, po chwili odepchnął
dzieciaka od siebie. Wyjął zza szaty kawałek drewna i zamachnął się nim z
gracją tuż przy twarzy Draco.
- Tak
zdecydowanie lepiej wyglądasz bez zębów. – powiedział do szczerbatego Malfoya, który uśmiechał się
do niego jak skończony idiota.
- Wiem
Sevi, ale mina Floriana gdy Cię przytuliłem była tego warta. – przerażony,
odziany w czerń mężczyzna gwałtownie się obrócił, spodziewając się ujrzeć swoje
drugie nemezis – Floriana, na szczęcie nikt za nim nie stał. Był to chłopak,
który od jakiegoś czasu obrał sobie Severusa za obiekt uwielbienia i podziwu, nie
przestawał go nękać i gdyby nie to, że dzieciak był cholernie uzdolniony dawno
zamknąłby go w Azkabanie.
- Draco
spożytkowałbyś ostatnią wolną chwile na przytulanie kogoś bardziej
przyjemniejszego niż mnie. Pragnę Ci przypomnieć, że zapłaciłeś kobiecie
czekającej przed bufetem za cały dzień. Powinieneś zużytkować chociaż część
tych pieniędzy na …
- Yhh…
Przestań. Nienawidzę kiedy muszę z Tobą gadać o TAKICH rzeczach. Jest to co
najmniej nie właściwe i krępujące. – Blondyn teatralnie wzdrygnął się i spojrzał
z obrzydzeniem na starszego czarodzieja.
-
Niewinny Dracuś, boi się rozmawiać z wujkiem na tematy se…
-
PRZESTAŃ. Jesteś obrzydliwy. Zdecydowanie wole podejście czysto naukowe
Hermiony, niż twoje urzeczowienie kobiet. Tak, na takie tematy, można rozmawiać
tylko z Hermioną. Przynajmniej mnie rozumie, a nie to co ty.
- Proszę
Cię wolisz Hermione? W czym ona Ci pomoże ? W jakiś ckliwych romansikach
owszem, ale nie w …. – urażona duma Snape odezwała się.
- Ma
większe doświadczenie, niż ty…. -wymsknęło się Draco. Chłopak szybko zakrył
usta dłonią i spojrzał przepraszająco na ojca chrzestnego.
- Nie
sądzę, jestem zdecydowanie bardziej do przodu niż ona.
- Sevi
nie obraź się, ale to ona ma dwójkę dzieci i z tego co wiem to całkiem możliwe
że i trzecie w dro…
Snape
już miał wymierzyć kąśliwą uwagę, kiedy dotarł do niego sens tych słów.
Zdecydowanie był to jeden z najgorszych momentów w jego i tak nie radosnym
życiu. Poczuł jak coś ciężkiego opada mu na żołądek i miażdży go na milion małych
kawałeczków, które rozprzestrzeniają się po całym ciele. Wtedy, ten jeden jedyny
raz nie potrafił tak łatwo przywdziać maski obojętności. Nie umknęło to oczywiście
uwadze Malfoya, jego oczy jakby straciły blask i przybrały odcień zrozumienia.
Hermiona
spodziewała się dziecka z Krumem. Jedno zdanie zniszczyło maleńką nadzieje
Severusa. Właściwie nigdy nie umiał zidentyfikować tego uczucia, ale kiedy ono
znikło zrozumiał. To było coś motywującego do działania, a teraz tego nie miał.
Znów coś stracił.
-
Severusie, wszystko dobrze ? – zapytał z troską Dracon, kładąc mu rękę na
ramieniu.
- Nie.
Jedź do swojej córki, ja chce pobyć sam. Wyprzedzając twoje pytanie, trafie do
domu – warknął mężczyzna strzepując rękę chrześniaka i patrząc na niego spod
kurtyny czarnych włosów.
- Nie
przejmuj się, to są tylko głupie domysły. Zresztą Hermi nie jest pewna czy
będzie szczęśliwa z Wiktorem…
-
Oczywiście, że jest pewna. Mówi tak, bo wszystkie przed ślubem nachodzą takie
rozterki.
- Nie
powinieneś zostawać sam.
- Wyjdź.
- To nie
jest dobry pomysł, zaczniesz rozmyślać i dojdziesz do naprawdę głupich wniosków
i znów coś …
- Zniszczysz. Do kurwy nędzy! Nie jestem jakimś
Potterem, że trzeba na mnie chuchać i dmuchać! Zapomnieliście, że jestem
pierdolonym Śmierciożercą!
- Wojna
się skończyła.
-
Oczywiście, że się skończyła. Lecz koniec wojny nie oznacza, że przestałem być
Śmierciożercą. Więc jeśli nie chcesz osierocić Erazmy, to masz się przenieść ze
swoją troską gdzieś indziej.
Świeżo
upieczony ojciec westchnął z bezradności i wyszedł zostawiając Snape samego ze
swoimi myślami. Siedział tam jeszcze trochę, aż w końcu zdecydował się
aportować do najbliższego baru. Kiedy już się w
takowym znalazł, postawił kolejkę wszystkim obecnym w pomieszczeniu, co
przyjęto z oklaskami i ogólną radością, jednak sobie odpuścił. Coś kazało mu
się wstrzymać z piciem. Chwile później okazało się, że instynkt go nie zawiódł.
Do pubu, czy jak kto woli baru, weszła jakaś niska czarownica. Najpierw
skierowała się w stronę ostatnich stolików, jednak gdy spojrzała na ladę, przy,
której siedział Severus, postanowiła usiąść koło niego. Na samym początku nie
odezwała się, ani słowem, po prostu spoglądała od czasu do czasu uśmiechając
się w jego stronę, powoli sącząc swojego wściekle różowego drinka. W pewnym
momencie, niby to przypadkiem położyła, wspomniany wcześniej trunek, na ręce
biednego Pana Snape. Wszystko wyglądałoby nieupozorowane, gdyby nie to że
dziewczyna wybuchła szczerym śmiechem.
-
Ojj, Sev. Rozumiem, że masz gorszy dzień i zlewasz wszystko i wszystkich
dookoła, ale nie przywitać się ze mną to już jest czyste chamstwo. – odparła,
zamiast przeprosin.
Mężczyzna
zdziwiony zlustrował ją wzrokiem jeszcze raz, jakby nie mogąc uwierzyć.
Niewysoka szatynka, o prostych rozpuszczonych włosach, zielonkawobrązowych
oczach i ślicznych lśniących perłowych zębach. Pamiętał bardzo dobrze ten głos,
ale osoba, która nim się posługiwała nie mogła być osobą o której myślał.
-
Aniela ? – spytał. Uśmiech dziewczyny, a właściwie kobiety, powiększył się.
Pamiętał
tą uczennice, jako jedną z najgorszych uczennic w jego karierze. Zawzięta
uparta, typowa gryfona, ale nie przynależała do tego domu. Była puchonką, nie
pasowała tam i to było widać na pierwszy rzut oka. Zawsze wysportowana,
wygadana i lubiana, do tego uczynna i pomocna. Idealna koleżanka z klasy i
uczennica do gnębienia, dla takich nauczycieli jak Snape. Jednak jak nie
powinien jej lubić, tak wręcz czuł się jej przyjacielem. Wiele razy starał się
ją odepchnąć od siebie, ale nic z tego nie wychodziło. Na jakiś czas dawała mu
spokój, a potem wracała. Teraz przed nim stała. Jego jedyna lubiana uczennica -
dorosła i uśmiechnięta tak jak zwykle.
-
Już się napatrzyłeś ? Boże człowieku idzie się Ciebie wystraszyć. Najpierw
ignorujesz, a potem przez 5 minut gapisz się na mnie. Zaraz coś sobie pomyśle.
-
Naprawdę sądzisz, iż mój gust tak NISKO upadł ?– zakpił.
-
Hahaha. Mega zabawne. Wytykanie niskiego wzrostu, to takie dojrzałe, Sev. –
powiedziała oburzona.
-
Na pewno nie Tobie przypada rola, upominania mnie co do dojrzałości. Czy nadal
oglądasz mugolskie dobranocki ? W końcu rozstrzygnęłaś, która bajka jest lepsza
„Krecik” czy „ Tabaluga” ?
-
Wiesz, że tak. Doszłam do wniosku, że „ Tabaluga” jest bardziej realistyczny. A
co w twoim „kolorowym” życiu w lochach, wychodzisz stamtąd ?
-
Widzę, że jesteś naprawdę niedoinformowana. Od trzech lat nie pracuje w
Hogwarcie. Teraz zajmuje się przemycaniem dziwek i sprzedażą dzieci. A nie wpadłbym
na ten wspaniały pomysł gdyby nie uczniowie, którzy rozsiewają takowe plotki.
To niesłychane ile można zawdzięczać dzieciom….
Strasznie mi sie podobał ten rozdział. Co prawda chyba nie czytałam poprzedniego i nie do końca wiedziałam o co chodzi (szczególnie w wypadku dzieci i Kruma xd) ale nie przeszkadzało to zbytnio w czytaniu.
OdpowiedzUsuńSeverus i Draco sa tacy super, jak sa razem! Szczególnie docinki Snape'a sa boskie *.*
Zaciekawiła mnie ta dziewczyna z baru na koncu. Jest na "ty" z Severusem j jeszcze żyje! Mój Boze, cuda sie zdarzają ^^
Pozdrawiam, Mała Miss
Szkoda mi Snape'a bo po takim życiu zdecydowanie zasługuje na spokojne życie u boku jakiejś kobiety (czyt Hermiony ;p) a tymczasem wraca ten cały Agron a na drodze jest jeszcze Krum. W sumie bardzo fajnie to wymyslilas, zaintrygowala mnie ta brunetka na końcu. Czekam na nn, weny!
OdpowiedzUsuń+ mam nowego bloga ze świeżą notką severus-and-hermione.blogspot.com zapraszam
Uciekł, zostawił Mionę i dzieci a teraz prywatny lekarz i taaaki troskliwy...no żałosny facet, grrr!
OdpowiedzUsuńUuuh, Snape i nowa znajoma, byleby nie namąciła między naszą dwójką ;3 / http://severhermione.blogspot.com/