No i jest. Nowy rozdział jeszcze ciepły. Oby się Wam spodobał ;)
PS- przepraszam za błędy.
Rozdział 9
Gdy
Mistrz Eliksirów obudził się rano w swoim znienawidzonym mieszkaniu na Spinner's
End, poczuł się nieswojo.
Rzadko przebywał w tym budynku z własnej woli. Właściwie nie był tu od czasu
zakończenia wojny, czyli od jakiś 10 lat. Zdecydowanie wolał on pomieszkiwać u
Malfoya, gdzie czuł się mniej samotnie. Nigdy
jednak by się do tego nie przyznał.
Już miał
wstać z łóżka kiedy przypomniał sobie jak spędził wczorajszy wieczór. Wiedział,
że siedzieli razem w barze do czwartej nad ranem. Potem przenieśli się do jego
domu, przegadali kolej kilka godzin, a następnie zaproponował Anieli nocleg. Ta
z początku odmawiała, ale gdy pomyliła nogi stawiając stopę na schodach, doszła
do wniosku że najbezpieczniej będzie jeśli skorzysta z oferty Mistrza
Eliksirów. Poszli spać o ósmej rano,
oczywiście każdy osobno. Mieli zadziwiająco wiele tematów do rozmów. Kobieta
znalazła się w Londynie przez przypadek. Musiała załatwić kilka spraw
związanych z jej nowym zatrudnieniem oraz zaciągnąć się do Honorowej Gwardii
Czarodziejów , zajmującą się pomocą czarodziejom z mugolskich rodzin. Kobieta
po nauce w Hogwarcie wyjechała na kurs do Ameryki, aby ukryć się przed śmierciożercami. Jednak niezbyt jej się
to udało, dopadli ją i przywlekli z
powrotem do Anglii jako trofeum. Wtedy właśnie, chcąc ją uratować, Severus
zdradził swoją przynależność do jasnej strony. Cudem uniknęli śmierci, dzięki
Chłopcu-Który-Przeżył, co przyznawał z niesmakiem.
-
Severusie, telefon do Ciebie ! - usłyszał krzyk Anieli dochodzący zza drzwi.
Odruchowo owinął się szczelnie kołdrą, albowiem nie czuł się komfortowo
paradując przy młodej kobiecie, do tego jego byłej uczennicy, w samych
spodniach.
-
Odbierz go do cholery. Powiedź, że oddzwonię.
- O.K.
Kilka
minut później, wyszedł ze swoje sypialni w całości ubrany i umyty ze swoim pochmurnym
nastrojem. Zmierzył "na dzień dobry"
Aniele od stup do głowy by z satysfakcją stwierdzić, iż nie jest jedynym
człowiekiem na Ziemi, który z takim zamiłowanie chodzi w czarnych ubraniach.
- Witaj,
Sev.
- Gdzie
jest telefon ? - zapytał patrząc na pustą komodę, gdzie zazwyczaj znajdowało
się urządzenie. - Mogłabyś odkładać wszystko na swoje
miejsce? Nie chce mieć tutaj burdelu.
- No nie
wiem, wczoraj wspominałeś coś o przemycaniu dziwek.
-
Wyrażaj się ... I powiedź gdzie odłożyłaś ten telefon, bo doszliśmy już do tego,
że na pewno nie na swoje miejsce.
-
Przepraszam Cię bardzo, ale to nie moja wina, że tutaj wszystko mimo
powierzchownego porządku jest umorusane kurzem i brudem. Poszłam do kuchni
zrobić kawę o mało zawału nie dostałam, gdy zamiast kawy znalazłam obżartą
mysz, a i musisz coś zrobić z drzwiczkami od lodówki bo się urwały od reszty.
- Same z
siebie ? Nie umiesz korzystać nawet z prostych urządzeń gospodarstwa domowego.
Byłbym wdzięczny gdybyś mi w końcu oddała ten telefon.
- Nie ma
mowy. Obraziłeś mnie w tym momencie.
Spojrzał
na kobietę z kpiącym uśmieszkiem i przysnął się do niej niebezpiecznie blisko.
- Jesteś
tego pewna ? - wyszeptał zmysłowo tuż przy jej uchu. Ta odsunęła się od niego
jak poparzona i rzuciła telefonem w jego
pierś. - No tak lepiej.
- Snape
jesteś niemożliwy. - powiedziała kiedy mężczyzna już przykładał telefon do
ucha. - Pomyśleć. że po tylu latach nauczania zostaniesz przemytnikiem ludzi
... To się nie mieści w głowie.
- Hallo.
- odezwał się Mistrz Eliksirów do telefonu.
- W
końcu ! Dlaczego nie odbierałeś ?! I czemu twój telefon odebrała jakaś KOBIETA
?! Ale na razie mniejsza z tym. Hermiona leży w szpitalu z dziećmi i
Krumem.
-Co ?! O
czym ty mówisz ? Jak to w szpitalu ?
- Dzieci
razem z Wiktorem , miały wypadek. Hermiona zasłabła już w szpitalu. Resztę
opowiem Ci jak od nich wrócę.
- Czekaj.
W jakim szpitalu ? Przyjadę tam..
- Jesteś
zajęty, nie będę Ci przeszkadzał. Ja tu jestem i Minerwa, za chwile przyjedzie ktoś
po Ericka, bo Susan musi zostać.
- Podaj adres. - wycedził przez zęby.
- Jak
tam chcesz. Poczekaj ... Szpital St.Michaela w Longville. Za ile będziesz ?
- Nie
zajmie mi to wiele czasu, w ciągu dziesięciu minut powinienem być.
Mężczyzna,
nie czekając na odpowiedź, rozłączył się. Spojrzał na Aniele, która przyglądała
mu się z niekrytym zainteresowaniem.
- Co się
stało ? - zapytała, podając krzątającemu się po kuchni mężczyźnie różdżkę. -
Zjedź chociaż śniadanie lub napij się kawy.
- Moja
przyjaciółka i jej dzieci mieli wypadek. Musze tam teraz jechać, a nie wiem jak
wyglądają kursy sieci Fiu w tamtą stronę.
- Siadaj,
jesteś cały zdenerwowany. Nie możesz wpaść tam w takim stanie bo przestraszą
się Ciebie dzieci. - mówiąc to pchnęła Severusa z zadziwiającą siłą na kanapę.
- Weź głęboki wdech i nie martw się transportem, weźmiesz mój samochód.
Poczekaj chwile.
Kobieta wyszła
z pokoju zostawiając Mistrza Eliksirów z burzą niezrozumiałych dotąd dla niego
uczuć i dziwnego poczucia winy. Na całe szczęście nie trwało to długo, Aniela
wróciła do pokoju z kubkiem kawy i tacą kanapek.
- Nie
lubię kawy w kubku. - powiedział odbierając od niej naczynie z cieczą.
- To nie
pij tylko jedź i słuchaj. W jakim są szpitalu ?
- St.
Michaela w Longville. - powiedział zapijając kanapkę.
- Dam Ci
samochód, pojedziesz tam. Ja w tym czasie wrócę do domu i załatwię parę spraw.
Jak już to zrobię, przyjadę do Ciebie do szpitala. Zaraz się udusisz...
- Jak
wygląda twój samochód? - zapytał, gdy
już skończył jeść śniadanie.
- Czarne
BMW, na pewno rozpoznasz. - powiedziała to takim głosem, jakiego zazwyczaj
używają matki mówiące o swoich
pociechach. - A spróbuj mi go zarysować to Cię przeklnę. Czekaj ! - rzuciła w
stronę wychodzącego już Severusa. - Nie wypiłeś wczoraj za dużo ?
- Jestem
Mistrzem Eliksirów idiotko.
- Popraw
sobie kołnierz bo wyglądasz strasznie. Dorosły mężczyzna i nie potrafi sobie
poradzić ... Ojj Sev, dosłownie widać że brakuje Ci kobiety, która trzymałaby
Cię pod pantoflem. Bardziej w prawo... Yhh ... DAJ TO ! - Podeszła do mężczyzny i poprawiła mu koszule
nie zapominając wcisnąć mu kluczy od samochodu w ręce.
-
Zamknij mieszkanie jak wyjdziesz.- Ręka czarnookiego zniknęła w kieszeni
spodni, by za chwile powrócić z pękiem kluczy w niej. - Tylko ZAMKNIJ.
- OK.
Kilka
naście minut później, Snape zaparkował czarnym kabrioletem Anieli, tuż przy
wejściu do szpitala. Gdy tylko z niego wyszedł dostrzegł swojego chrześniaka,
który maślanym wzrokiem wpatrywał się w odjeżdżającego z parkingu czerwonego
Forda. Starszy mężczyzna wzniósł teatralnie oczy ku niebu.
- MALFOY
na co się tak gapisz ? Prowadź mnie do
dzieciaków.
-
Spokojnie nietoperzu. Erick właśnie odjechał z Alice. - imię dziewczyny
wypowiedział z takim uwielbieniem, że Severus zmuszony był spojrzeć na
chłopaka. - Ona jest cudowna. To jak się porusza, jak mówi, jak wygląda i jak
się troszczy o Ericka i Susan...
- Smoku,
odpływasz od tematu. Zachowujesz się jak nastoletnia puchonka. Co z dziećmi ?-
Draco spojrzał na niego z wyrzutem, jakby obraził go do żywego.
- Susan
dzisiaj miała badania, jutro będą wyniki. Erick jest zdrowy ma tylko złamaną
rękę, a teraz jest pod opieką Alice. Jutro pojadę go odwiedzić.
- Raczej
ją. A Hermiona ?
- Nie
obudziła się jeszcze, z tego co mówili lekarze jest w jakimś szoku. - doszli do
oddziału dziecięcego.
- Która
sala ?
- 18.
Wtedy
właśnie wyminął ich mężczyzna, długimi krokami raz dwa przemierzył połowę korytarza
i wszedł do pomieszczenia z tabliczką na której wisiał numer osiemnasty.
- Co się
tu dzieje ? - zdziwił się Draco i podbiegł do drzwi za którymi zniknął
mężczyzna.
Szybko
zrównał się z Nim Snape, obaj wpadli do środka. Wewnątrz pomieszczenia, zdezorientowana
McGonagall patrzyła w szoku na mężczyznę, który wtargnął niespodziewanie do
pokoju.
-
Przepraszam bardzo, ale kim Pan jest ? - zapytała podrywając się z krzesła na
którym do tej pory siedziała.
-Agron,
ojciec Ericka i Suan - odpowiedział.
Nie wiedział
jednak, że tymi słowami wydał na siebie wyrok. Malfoy i Minerva pierwszy raz w
życiu, widzieli Mistrza eliksirów w takim szale. Dopadł Agrona za kołnierz i
kopniakiem otwarł drzwi. Następnie rzucił nim o posadzkę, tak że nieszczęśnik
odbił się od niej z impetem.
- Kurwa
! Człowieku o co Ci chodzi ?!
- Wynoś
się stąd, dopóki jeszcze panuje nad sobą. - powiedział spokojnie podciągając
czarne rękawy marynarki.
- Nie
wiem kim jesteś, ale nie wyjdę stąd. Tu leży moja córka i mam prawo z Nią
przebywać, tym bardziej w takiej chwili.
- Nie
masz żadnego prawa, sukinsynie. Wyrzekłeś się córki zostawiając Hermione samą,
tępy prostaku. - ponownie chwycił Agrona za kołnierz i pchnął go w stronę
schodów, sugerując by wyszedł z
oddziału.
-
Spierdalaj. - powiedział wyrywając się starszemu czarodziejowi z uścisku.
Odwrócił się w stronę Severusa, zamachnął się chcąc z całej swojej siły uderzyć
go w twarz. Ten szybko się odsunął, tak więc ojciec Susan, wylądował z ręką w
ścianie.
-
Jeszcze raz dupku. Spróbuj jeszcze raz to Cię zabije. - odpowiedział, ale Agron
nic sobie z tego nie zrobił. Ponownie zaatakował, tym razem trafiając prosto w
szczękę. Mistrz Eliksirów lekko się zachwiał, otarł skaleczone miejsce i rzucił
się na przeciwnika, ale nagle złapały go jakieś silne dłonie i pociągnęły w
tył.
- Co wy
tu robicie ?! Ile wy macie lat ?! Snape
uspokój się. - głos Malfoya dostał się do ogarniętego anarchią umysłu ojca
chrzestnego. Następnie ścisnął mocniej wyrywającego się do przodu czarodzieja.
- A ty lepiej stąd zjeżdżaj.
- A
pieprzcie się wszyscy. - machnął ręką i zniknął za schodami.
- Co za
debil. - podsumował Draco.
-
Po co mnie zatrzymywałeś ?! - Severus
wyrwał się z uścisku, w oczach miał
istny obłęd.
- Ej !
Człowieku ogarnij się. Wyglądasz jak morderca.
-
Przecież nim jestem, zapomniałeś ? Nieobliczalny Severus Snape, morderca z
wieloletnim doświadczeniem, specjalizacja -
szlamy.
- Nie
mów tak. Wytrzyj twarz, chwile odpocznij i pomyśl jak wytłumaczysz się Susan. -
mężczyzna lekko oprzytomniał na dźwięk tych słów, przetarł twarz chusteczką, a
następnie poprawił koszule. Stał chwile w ciszy w nadziei, że złość przeminie. Niestety tak się nie
stało, wewnątrz nadal kipiał nienawiścią. Ciągle miał w
głowie wspomnienie, zrozpaczonej Hermiony, kiedy kilka lat wcześniej po raz
pierwszy zostawił ją ten bydlak. Szybko jednak zdusił je. by ponownie się nie
nakręcić.
Gdy ponownie
wszedł do pomieszczenia, Susan siedziała na łóżku, otulona szczelnie pierzyną,
a na brzegu siedziała Minerva. Grały razem w
szachy, obie miały zacięte miny świadczące o ich przejęciu zabawą.
Dziewczynka uśmiechnęła się w sposób jaki
potrafią tylko anioły, ale gdy spostrzegła kto stoi przy drzwiach, aż się
skuliła. Podniosła niepewnie wzrok, jakby się bojąc, iż robi coś czego nie
powinna. Przez jej tęczówki przeszła fala strachu, istotnie nie umknęło to
uwadze czarnookiemu. Zabolało go to, bo dotychczas Susan należała do
nielicznych osób, których nigdy nie przeraził. A teraz wszystko to co udało mu
się osiągnąć, zniknęło przez zwykłą troskę o jej dobro.
- Boisz
się mnie ? - zapytał Snape chcąc się
upewnić, że nie jest to jakiś żart.
- A
powinnam ? - zapytała zdecydowanie zbyt
mądrze jak na dziecko w jej wieku. Wszyscy wiedzieli, że dzieci Hermiony są
nadzwyczajnie inteligentne, ale dziś mała przeszła wszelkie oczekiwania.
- To
zależy co czujesz. - odparł jej. - Jeśli się boisz to wyjdę, nie będę Cie
straszył.
- Nie !
Nie wychodź wujku.
- Choć
Draco, pójdziemy ... - zaczęła McGonagall.
- ...
dowiedzieć się co z tymi wynikami. - dokończył za nią blondyn otwieraj ac drzwi
przed byłą nauczycielką transmutacji.
- Nie
boje się Ciebie, ale się wystraszyłam kiedy wyprowadziłeś tatę. - tłumaczyła
się, przytulając się do kolan Mistrza
Eliksirów, ten jednak pod koniec zdania zesztywniał i podniósł głowę
dziewczynki.
-
Jakiego tatę, Susan ?
- A ty
nie wiesz ? Bo ten Pan to nasz tata, to
dlatego go wyrzuciłeś bo myślałeś że jest obcy ?
- Kto Ci
powiedział że ten byd... znaczy ten Pan jest waszym ojcem ?
- Jak to
kto ?! Mama !
- Mama ?
Naprawdę Wam tak powiedziała ? Chyba muszę z nią porozmawiać.
- Powiesz mi dlaczego go wyrzuciłeś ? On był
wcześniej baardzo miły, przynosił mi i Erickowi zawsze czekoladę.
-
Wyrzuciłem go bo ten Pan jest zły.
- Czyli
tylko udaje dobrego ?
-
Właśnie tak. Skrzywdził kiedyś twoją mamę, Ericka i Ciebie.
- Tak ?
Ale ja tego nie pamiętam .
- Bo
byłaś bardzo mała. Erick też był mały i nie sądzę, aby też pamiętał.
- To
znaczy że ty mnie broniłeś ? Dlatego go pobiłeś ?
-
Tak.
Mała kopia
Hermiony w zadziwiająco szybkim tępię, oplotła Severusa rękoma i przytuliła z
całej siły. Ten nie pozostał dłużny, delikatnie przytulił dziecko i zaczął
głaskać po głowie.
- Kocham
Cię Sev. - mężczyzna uśmiechnął się lekko, kiedy dziewczynka złożyła mokrego
buziaka na jego policzku. - Powinieneś
się ogolić. - rzuciła zaczepnie.
- A ty
powinnaś wracać do łóżka. Moje kolana nie wytrzymują już twojego ciężaru.
Następne
kilkanaście minut spędzili na gawędzeniu o tym co ciekawego zrobią razem z
Erickiem, gdy Susan wróci w pełni do
zdrowia. Chwile po tym gdy dziewczynka
zaproponowała wycieczkę do zoo, do pokoju z powrotem wrócili Draco i Minerva.
Wymieli między sobą znaczące spojrzenia, a potem Mistrz Eliksirów opuścił
pomieszczenie.
Czarnooki
czuł się nie na miejscu, kiedy wchodził do pokoju, gdzie na łóżku bez życia
leżał Wiktor Krum. Jego wiecznie opalona skóra przybrała odcień delikatnej żółci,
a jedna z nóg wisiała w powietrzu unieruchomiona przez nieznane większości
czarodziejom żelastwo.
Pomimo
tego, iż Severus nienawidził drugiego mężczyzny z całego serca, to zrobiło mu
się go żal. W końcu dzieciak był gwiazdą
Quidditcha, może lekko już wygasłą, ale jednak nadal potrzebował swojej nogi do
licznych akrobacji.
- Snape.
- wychrypiał niewyraźnie.
Widać było, że mówienie sprawia mu ból. Przez następne pięć minut uparcie
wpatrywał się w sufit, zupełnie ignorując swojego niezapowiedzianego gościa.
-
Kochasz ją ? - zapytał niespodziewanie, odrywając swój wzrok od kondygnacji,
skupiają się na twarzy starszego czarodzieja.
- O czym
ty mówisz ? - odpowiedział pytaniem na
pytanie, choć domyślał się do czego zmierza bułgar.
-
Hermione. Kochasz ją ? Bo ona Ciebie bardzo.
-
Bredzisz, Krum. - wziął do ręki kartę pacjenta, która była przypięta do łoża. -
Nic dziwnego. Dostałeś dawkę, która ogłupiłaby nawet smoka.
- Nie
ukryjecie tego przed mną. Widzę jak na Ciebie patrzy. Za to Cię nienawidzę,
dajesz jej coś, czego ja nie mogę. A ty ?
Jak jest z tobą ?
- Skończ
bo wychodzisz na jeszcze większego idiotę, niż zazwyczaj.
- Ha !
Wiedział, że Ci na niej zależy. Wodzisz za nią wzrokiem i nawet tego nie
widzisz. Uzależnia prawda ? Jest lepsza niż inne żadna nie jest w stanie jej
zastąpić.
-
Powtórzę jeszcze raz bo chyba nie dosłyszałeś. SKOŃCZ.
- Pogódź
się z tym, że ona już taka jest. Nie uwolnisz się od niej choćbyś nie wiem jak
się starał.
- Tak.
Uzależnia jak narkotyk, jest nawet gorsza, bo jej nie da się kupić. Kładziesz
się spać i wiesz że następny dzień będzie taki sam, ale ona jest wszystkim co
cię przekonuje żeby na drugi dzień wstać.
- Wiem o
czym mówisz. Poświęciłem dla Niej wszystko, ale ona woli Ciebie. Dałem uczucie,
pieniądze, czas, bezpieczeństwo, dom , ale ty nadal wygrywasz.
- Nie
prawda. To z Tobą żyje od lat, to przy
Tobie się budzi, to Tobie robi rano kawę, to Ty możesz ją ochraniać,
bronić, darzyć uczuciem bez tłumaczeń.
- Co z
tego, skoro ona mnie nie kocha. Skoro Tobie bardziej ufa, tobie powierza dzieci,
przy Tobie się śmieje. Już się z tym pogodziłem. Chce tylko, aby miała pewną
przyszłość, ona i dzieci, dlatego się jej oświadczę. A gdy już umrę, masz się
nimi zaopiekować. Nie pozwól im się smucić.
- Nie
potrzebnie się martwisz. Zrobię wszystko c o w mojej mocy, aby Cię wyleczyć.
- Czemu
?
- Bo ją
kocham - z tymi słowami opuścił pokój.
Cudo błagam dodaj kolejny rozdział szybko ;-) życzę weny
OdpowiedzUsuńCzyli się podobało ?
UsuńPodejrzewam, że spełnię Twoje życzenie bo pomysł już mam :D
Dziękuje za miłe słowa ^^
Cudeńko! Jedyne moje zastrzeżenie to telefon, bo raczej jako czarodzieje powinni posługiwać się patronusami, ale to taki drobny szczególik. Rozdział bardzo mi się podoba, bo widzę, że wątek się rozkręca i Sev już przyznał, że kocha Hermionę, a to wiele znaczy.
OdpowiedzUsuńU mnie dzisiaj pojawi się rozdział 2 węc zapraszam na severus-and-hermione.blogspot.com c; Weny!
Oki już lecę czytać ^^
UsuńGrrr Wiktor strasznie działa mi na układ nerwowy, zresztą jak "ojczulek" dzieci. Oby się więcej tam nie zjawiał. Mam nadzieję, że Hermiona dowie się co zrobił Wiktor.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i z niecierpliwością czekam na więcej
Weny!!!
Ada
Dzięki, Pan Wen zawsze się przyda ;D
UsuńNa początku myślałam, że Severus przespał się z Ariel i jakże się ciesze, że się myliłam. /http://severhermione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOd początku zaczęłam czytać, bo gdy nadrabiam blogi, to już pomału się gubię ;p Tak więc nie ręczę, że kolejne rozdziały nie są skomentowane z wcześniejszą datą :D
OdpowiedzUsuńW każdym razie: Awwww. Severus Snape na końcu rozłożył mnie na łopatki. W ogóle ta rozmowa z Krumem. Spodobał mi się tutaj Wiktor, nie był chamski i wywyższający się, jak to nieraz jest przedstawiany, choć jego akcent, który z początku był uwidoczniany w tekście zginął w którymś poprzednim rozdziale, gdy kłócił się z Severusem i Hermioną, i zabrał dzieci do wesołego miasteczka ;)))
Lecę czytać dalej! <3
P.S.
Widzę coraz mniej błędów!