niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 9

No i jest. Nowy rozdział jeszcze ciepły. Oby się  Wam spodobał ;) 



PS- przepraszam za błędy. 

 Rozdział 9  



Gdy Mistrz Eliksirów obudził się rano w swoim znienawidzonym mieszkaniu na Spinner's End, poczuł się nieswojo. Rzadko przebywał w tym budynku z własnej woli. Właściwie nie był tu od czasu zakończenia wojny, czyli od jakiś 10 lat. Zdecydowanie wolał on pomieszkiwać u Malfoya, gdzie czuł się mniej samotnie. Nigdy  jednak by się do tego nie przyznał.
Już miał wstać z łóżka kiedy przypomniał sobie jak spędził wczorajszy wieczór. Wiedział, że siedzieli razem w barze do czwartej nad ranem. Potem przenieśli się do jego domu, przegadali kolej kilka godzin, a następnie zaproponował Anieli nocleg. Ta z początku odmawiała, ale gdy pomyliła nogi stawiając stopę na schodach, doszła do wniosku że najbezpieczniej będzie jeśli skorzysta z oferty Mistrza Eliksirów.  Poszli spać o ósmej rano, oczywiście każdy osobno. Mieli zadziwiająco wiele tematów do rozmów. Kobieta znalazła się w Londynie przez przypadek. Musiała załatwić kilka spraw związanych z jej nowym zatrudnieniem oraz zaciągnąć się do Honorowej Gwardii Czarodziejów , zajmującą się pomocą czarodziejom z mugolskich rodzin. Kobieta po nauce w Hogwarcie wyjechała na kurs do Ameryki, aby ukryć się  przed śmierciożercami. Jednak niezbyt jej się to udało, dopadli ją i  przywlekli z powrotem do Anglii jako trofeum. Wtedy właśnie, chcąc ją uratować, Severus zdradził swoją przynależność do jasnej strony. Cudem uniknęli śmierci, dzięki Chłopcu-Który-Przeżył, co przyznawał z niesmakiem.
- Severusie, telefon do Ciebie ! - usłyszał krzyk Anieli dochodzący zza drzwi. Odruchowo owinął się szczelnie kołdrą, albowiem nie czuł się komfortowo paradując przy młodej kobiecie, do tego jego byłej uczennicy, w samych spodniach.
- Odbierz go do cholery. Powiedź, że oddzwonię.
- O.K.
Kilka minut później, wyszedł ze swoje sypialni w całości ubrany i umyty ze swoim pochmurnym nastrojem. Zmierzył "na dzień dobry"  Aniele od stup do głowy by z satysfakcją stwierdzić, iż nie jest jedynym człowiekiem na Ziemi, który z takim zamiłowanie chodzi w czarnych ubraniach.
- Witaj, Sev.
- Gdzie jest telefon ? - zapytał patrząc na pustą komodę, gdzie zazwyczaj znajdowało się  urządzenie. -  Mogłabyś odkładać wszystko na swoje miejsce?  Nie chce mieć tutaj burdelu.
- No nie wiem, wczoraj wspominałeś coś o przemycaniu dziwek.
- Wyrażaj się ... I powiedź gdzie odłożyłaś ten telefon, bo doszliśmy już do tego, że na pewno nie na swoje miejsce.
- Przepraszam Cię bardzo, ale to nie moja wina, że tutaj wszystko mimo powierzchownego porządku jest umorusane kurzem i brudem. Poszłam do kuchni zrobić kawę o mało zawału nie dostałam, gdy zamiast kawy znalazłam obżartą mysz, a i musisz coś zrobić z drzwiczkami od lodówki bo się urwały od reszty.
- Same z siebie ? Nie umiesz korzystać nawet z prostych urządzeń gospodarstwa domowego. Byłbym wdzięczny gdybyś mi w końcu oddała ten telefon.
- Nie ma mowy. Obraziłeś mnie w tym momencie.
Spojrzał na kobietę z kpiącym uśmieszkiem i przysnął się do niej niebezpiecznie blisko.
- Jesteś tego pewna ? - wyszeptał zmysłowo tuż przy jej uchu. Ta odsunęła się od niego jak poparzona i rzuciła telefonem  w jego pierś. - No tak lepiej.
- Snape jesteś niemożliwy. - powiedziała kiedy mężczyzna już przykładał telefon do ucha. - Pomyśleć. że po tylu latach nauczania zostaniesz przemytnikiem ludzi ... To się nie mieści w głowie.
- Hallo. - odezwał się Mistrz Eliksirów do telefonu.
- W końcu ! Dlaczego nie odbierałeś ?! I czemu twój telefon odebrała jakaś KOBIETA ?! Ale na razie mniejsza z tym. Hermiona leży w szpitalu  z dziećmi i  Krumem.
-Co ?! O czym ty mówisz ? Jak to w szpitalu ?
- Dzieci razem z Wiktorem , miały wypadek. Hermiona zasłabła już w szpitalu. Resztę opowiem Ci jak od nich wrócę.
- Czekaj. W jakim szpitalu ? Przyjadę tam..
- Jesteś zajęty, nie będę Ci przeszkadzał. Ja tu jestem i Minerwa, za chwile przyjedzie ktoś po Ericka, bo Susan musi zostać. 
 - Podaj adres. - wycedził przez zęby.
- Jak tam chcesz. Poczekaj ... Szpital St.Michaela w Longville. Za ile będziesz ?
- Nie zajmie mi to wiele czasu, w ciągu dziesięciu minut powinienem być.
Mężczyzna, nie czekając na odpowiedź, rozłączył się. Spojrzał na Aniele, która przyglądała mu się z niekrytym zainteresowaniem.
- Co się stało ? - zapytała, podając krzątającemu się po kuchni mężczyźnie różdżkę. - Zjedź chociaż śniadanie lub napij się kawy.
- Moja przyjaciółka i jej dzieci mieli wypadek. Musze tam teraz jechać, a nie wiem jak wyglądają kursy sieci Fiu w tamtą stronę.
- Siadaj, jesteś cały zdenerwowany. Nie możesz wpaść tam w takim stanie bo przestraszą się Ciebie dzieci. - mówiąc to pchnęła Severusa z zadziwiającą siłą na kanapę. - Weź głęboki wdech i nie martw się transportem, weźmiesz mój samochód. Poczekaj chwile.
Kobieta wyszła z pokoju zostawiając Mistrza Eliksirów z burzą niezrozumiałych dotąd dla niego uczuć i dziwnego poczucia winy. Na całe szczęście nie trwało to długo, Aniela wróciła do pokoju z kubkiem kawy i tacą kanapek.
- Nie lubię kawy w kubku. - powiedział odbierając od niej naczynie z cieczą.
- To nie pij tylko jedź i słuchaj. W jakim są szpitalu ?
- St. Michaela w Longville. - powiedział zapijając kanapkę.
- Dam Ci samochód, pojedziesz tam. Ja w tym czasie wrócę do domu i załatwię parę spraw. Jak już to zrobię, przyjadę do Ciebie do szpitala. Zaraz się udusisz...
- Jak wygląda twój samochód? -  zapytał, gdy już skończył jeść śniadanie.
- Czarne BMW, na pewno rozpoznasz. - powiedziała to takim głosem, jakiego zazwyczaj używają  matki mówiące o swoich pociechach. - A spróbuj mi go zarysować to Cię przeklnę. Czekaj ! - rzuciła w stronę wychodzącego już Severusa. - Nie wypiłeś wczoraj za dużo ?
- Jestem Mistrzem Eliksirów idiotko.
- Popraw sobie kołnierz bo wyglądasz strasznie. Dorosły mężczyzna i nie potrafi sobie poradzić ... Ojj Sev, dosłownie widać że brakuje Ci kobiety, która trzymałaby Cię pod pantoflem. Bardziej w prawo... Yhh ... DAJ TO ! -  Podeszła do mężczyzny i poprawiła mu koszule nie zapominając wcisnąć mu kluczy od samochodu w ręce.
- Zamknij mieszkanie jak wyjdziesz.- Ręka czarnookiego zniknęła w kieszeni spodni, by za chwile powrócić z pękiem kluczy w niej.  - Tylko ZAMKNIJ.
- OK.
Kilka naście minut później, Snape zaparkował czarnym kabrioletem Anieli, tuż przy wejściu do szpitala. Gdy tylko z niego wyszedł dostrzegł swojego chrześniaka, który maślanym wzrokiem wpatrywał się w odjeżdżającego z parkingu czerwonego Forda. Starszy mężczyzna wzniósł teatralnie oczy ku niebu.
- MALFOY na co się tak gapisz ?  Prowadź mnie do dzieciaków.
- Spokojnie nietoperzu. Erick właśnie odjechał z Alice. - imię dziewczyny wypowiedział z takim uwielbieniem, że Severus zmuszony był spojrzeć na chłopaka. - Ona jest cudowna. To jak się porusza, jak mówi, jak wygląda i jak się troszczy o Ericka i Susan...
- Smoku, odpływasz od tematu. Zachowujesz się jak nastoletnia puchonka. Co z dziećmi ?- Draco spojrzał na niego z wyrzutem, jakby obraził go do żywego.
- Susan dzisiaj miała badania, jutro będą wyniki. Erick jest zdrowy ma tylko złamaną rękę, a teraz jest pod opieką Alice. Jutro pojadę go odwiedzić.
- Raczej ją. A Hermiona ?
- Nie obudziła się jeszcze, z tego co mówili lekarze jest w jakimś szoku. - doszli do oddziału dziecięcego.
- Która sala ?
- 18.
Wtedy właśnie wyminął ich mężczyzna, długimi krokami raz dwa przemierzył połowę korytarza i wszedł do pomieszczenia z tabliczką na której wisiał numer osiemnasty.
- Co się tu dzieje ? - zdziwił się Draco i podbiegł do drzwi za którymi zniknął mężczyzna.
Szybko zrównał się z Nim Snape, obaj wpadli do środka. Wewnątrz pomieszczenia, zdezorientowana McGonagall patrzyła w szoku na mężczyznę, który wtargnął niespodziewanie do pokoju.
- Przepraszam bardzo, ale kim Pan jest ? - zapytała podrywając się z krzesła na którym do tej pory siedziała.
-Agron, ojciec Ericka i Suan - odpowiedział.
Nie wiedział jednak, że tymi słowami wydał na siebie wyrok. Malfoy i Minerva pierwszy raz w życiu, widzieli Mistrza eliksirów w takim szale. Dopadł Agrona za kołnierz i kopniakiem otwarł drzwi. Następnie rzucił nim o posadzkę, tak że nieszczęśnik odbił się od niej z impetem.
- Kurwa ! Człowieku o co Ci chodzi ?!
- Wynoś się stąd, dopóki jeszcze panuje nad sobą. - powiedział spokojnie podciągając czarne rękawy marynarki.
- Nie wiem kim jesteś, ale nie wyjdę stąd. Tu leży moja córka i mam prawo z Nią przebywać, tym bardziej w takiej chwili.
- Nie masz żadnego prawa, sukinsynie. Wyrzekłeś się córki zostawiając Hermione samą, tępy prostaku. - ponownie chwycił Agrona za kołnierz i pchnął go w stronę schodów,  sugerując by wyszedł z oddziału.
- Spierdalaj. - powiedział wyrywając się starszemu czarodziejowi z uścisku. Odwrócił się w stronę Severusa, zamachnął się chcąc z całej swojej siły uderzyć go w twarz. Ten szybko się odsunął, tak więc ojciec Susan, wylądował z ręką w ścianie.
- Jeszcze raz dupku. Spróbuj jeszcze raz to Cię zabije. - odpowiedział, ale Agron nic sobie z tego nie zrobił. Ponownie zaatakował, tym razem trafiając prosto w szczękę. Mistrz Eliksirów lekko się zachwiał, otarł skaleczone miejsce i rzucił się na przeciwnika, ale nagle złapały go jakieś silne dłonie i pociągnęły w tył.
- Co wy tu robicie ?!  Ile wy macie lat ?! Snape uspokój się. - głos Malfoya dostał się do ogarniętego anarchią umysłu ojca chrzestnego. Następnie ścisnął mocniej wyrywającego się do przodu czarodzieja. - A ty lepiej stąd zjeżdżaj.
- A pieprzcie się wszyscy. - machnął ręką i zniknął za schodami.
- Co za debil. - podsumował Draco.
- Po  co mnie zatrzymywałeś ?! - Severus wyrwał się z  uścisku, w oczach miał istny obłęd.
- Ej ! Człowieku ogarnij się. Wyglądasz jak morderca.
- Przecież nim jestem, zapomniałeś ? Nieobliczalny Severus Snape, morderca z wieloletnim doświadczeniem, specjalizacja -  szlamy.
- Nie mów tak. Wytrzyj twarz, chwile odpocznij i pomyśl jak wytłumaczysz się Susan. - mężczyzna lekko oprzytomniał na dźwięk tych słów, przetarł twarz chusteczką, a następnie poprawił koszule. Stał chwile w ciszy w nadziei,  że złość przeminie. Niestety tak się nie stało,  wewnątrz  nadal kipiał nienawiścią. Ciągle miał w głowie wspomnienie, zrozpaczonej Hermiony, kiedy kilka lat wcześniej po raz pierwszy zostawił ją ten bydlak. Szybko jednak zdusił je. by ponownie się nie nakręcić.
Gdy ponownie wszedł do pomieszczenia, Susan siedziała na łóżku, otulona szczelnie pierzyną, a na brzegu siedziała Minerva. Grały razem w  szachy, obie miały zacięte miny świadczące o ich przejęciu zabawą. Dziewczynka uśmiechnęła się w sposób jaki  potrafią tylko anioły, ale gdy spostrzegła kto stoi przy drzwiach, aż się skuliła. Podniosła niepewnie wzrok, jakby się bojąc, iż robi coś czego nie powinna. Przez jej tęczówki przeszła fala strachu, istotnie nie umknęło to uwadze czarnookiemu. Zabolało go to, bo dotychczas Susan należała do nielicznych osób, których nigdy nie przeraził. A teraz wszystko to co udało mu się osiągnąć, zniknęło przez zwykłą troskę o jej dobro.
- Boisz się mnie ?  - zapytał Snape chcąc się upewnić, że nie jest to jakiś żart.
- A powinnam  ? - zapytała zdecydowanie zbyt mądrze jak na dziecko w jej wieku. Wszyscy wiedzieli, że dzieci Hermiony są nadzwyczajnie inteligentne, ale dziś mała przeszła wszelkie oczekiwania.
- To zależy co czujesz. - odparł jej. - Jeśli się boisz to wyjdę, nie będę Cie straszył.
- Nie ! Nie wychodź wujku.
- Choć Draco, pójdziemy ... - zaczęła McGonagall.
- ... dowiedzieć się co z tymi wynikami. - dokończył za nią blondyn otwieraj ac drzwi przed byłą nauczycielką transmutacji.
- Nie boje się Ciebie, ale się wystraszyłam kiedy wyprowadziłeś tatę. - tłumaczyła się,  przytulając się do kolan Mistrza Eliksirów, ten jednak pod koniec zdania zesztywniał i podniósł głowę dziewczynki.
- Jakiego tatę, Susan ?
- A ty nie wiesz ?  Bo ten Pan to nasz tata, to dlatego go wyrzuciłeś bo myślałeś że jest obcy ?
- Kto Ci powiedział że ten byd... znaczy ten Pan jest waszym ojcem ?
- Jak to kto ?! Mama !
- Mama ? Naprawdę Wam tak powiedziała ? Chyba muszę z nią porozmawiać.
-  Powiesz mi dlaczego go wyrzuciłeś ? On był wcześniej baardzo miły, przynosił mi i Erickowi zawsze czekoladę.
- Wyrzuciłem go bo ten Pan jest zły.
- Czyli tylko udaje dobrego ?
- Właśnie tak. Skrzywdził kiedyś twoją mamę,  Ericka i Ciebie.
- Tak ? Ale ja tego nie pamiętam .
- Bo byłaś bardzo mała. Erick też był mały i nie sądzę, aby też pamiętał.
- To znaczy że ty mnie broniłeś ? Dlatego go pobiłeś ?
- Tak. 
Mała kopia Hermiony w zadziwiająco szybkim tępię, oplotła Severusa rękoma i przytuliła z całej siły. Ten nie pozostał dłużny, delikatnie przytulił dziecko i zaczął głaskać po głowie.
- Kocham Cię Sev. - mężczyzna uśmiechnął się lekko, kiedy dziewczynka złożyła mokrego buziaka na jego policzku. -  Powinieneś się ogolić. - rzuciła zaczepnie.
- A ty powinnaś wracać do łóżka. Moje kolana nie wytrzymują już twojego ciężaru.  
Następne kilkanaście minut spędzili na gawędzeniu o tym co ciekawego zrobią razem z Erickiem, gdy  Susan wróci w pełni do zdrowia. Chwile po tym  gdy dziewczynka zaproponowała wycieczkę do zoo, do pokoju z powrotem wrócili Draco i Minerva. Wymieli między sobą znaczące spojrzenia, a potem Mistrz Eliksirów opuścił pomieszczenie.
Czarnooki czuł się nie na miejscu, kiedy wchodził do pokoju, gdzie na łóżku bez życia leżał Wiktor Krum. Jego wiecznie opalona skóra przybrała odcień delikatnej żółci, a jedna z nóg wisiała w powietrzu unieruchomiona przez nieznane większości czarodziejom żelastwo.
Pomimo tego, iż Severus nienawidził drugiego mężczyzny z całego serca, to zrobiło mu się go żal.  W końcu dzieciak był gwiazdą Quidditcha, może lekko już wygasłą, ale jednak nadal potrzebował swojej nogi do licznych akrobacji.
- Snape. - wychrypiał niewyraźnie. Widać było, że mówienie sprawia mu ból. Przez następne pięć minut uparcie wpatrywał się w sufit, zupełnie ignorując swojego niezapowiedzianego gościa.
- Kochasz ją ? - zapytał niespodziewanie, odrywając swój wzrok od kondygnacji, skupiają się na twarzy starszego czarodzieja.
- O czym ty mówisz ?  - odpowiedział pytaniem na pytanie, choć domyślał się do czego zmierza bułgar.
- Hermione. Kochasz ją ? Bo ona Ciebie bardzo.
- Bredzisz, Krum. - wziął do ręki kartę pacjenta, która była przypięta do łoża. - Nic dziwnego. Dostałeś dawkę, która ogłupiłaby nawet smoka.
- Nie ukryjecie tego przed mną. Widzę jak na Ciebie patrzy. Za to Cię nienawidzę, dajesz jej coś, czego ja nie mogę. A ty ?  Jak jest z tobą ?
- Skończ bo wychodzisz na jeszcze większego idiotę, niż zazwyczaj.
- Ha ! Wiedział, że Ci na niej zależy. Wodzisz za nią wzrokiem i nawet tego nie widzisz. Uzależnia prawda ? Jest lepsza niż inne żadna nie jest w stanie jej zastąpić.
- Powtórzę jeszcze raz bo chyba nie dosłyszałeś. SKOŃCZ.
- Pogódź się z tym, że ona już taka jest. Nie uwolnisz się od niej choćbyś nie wiem jak się starał.
- Tak. Uzależnia jak narkotyk, jest nawet gorsza, bo jej nie da się kupić. Kładziesz się spać i wiesz że następny dzień będzie taki sam, ale ona jest wszystkim co cię przekonuje żeby na drugi dzień wstać.
- Wiem o czym mówisz. Poświęciłem dla Niej wszystko, ale ona woli Ciebie. Dałem uczucie, pieniądze, czas, bezpieczeństwo, dom , ale ty nadal wygrywasz.
- Nie prawda. To z Tobą  żyje od lat, to przy Tobie się budzi, to Tobie robi rano kawę, to Ty możesz ją ochraniać, bronić,  darzyć uczuciem bez tłumaczeń.
- Co z tego, skoro ona mnie nie kocha. Skoro Tobie bardziej ufa, tobie powierza dzieci, przy Tobie się śmieje. Już się z tym pogodziłem. Chce tylko, aby miała pewną przyszłość, ona i dzieci, dlatego się jej oświadczę. A gdy już umrę, masz się nimi zaopiekować. Nie pozwól im się smucić.
- Nie potrzebnie się martwisz. Zrobię wszystko c o w mojej mocy, aby Cię wyleczyć.
- Czemu ?
- Bo ją kocham - z tymi słowami opuścił pokój.   

Co sądzicie ? Podobał się czy może jest nie do przyjęcia? Czekam na komentarze.  

8 komentarzy:

  1. Cudo błagam dodaj kolejny rozdział szybko ;-) życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli się podobało ?
      Podejrzewam, że spełnię Twoje życzenie bo pomysł już mam :D
      Dziękuje za miłe słowa ^^

      Usuń
  2. Cudeńko! Jedyne moje zastrzeżenie to telefon, bo raczej jako czarodzieje powinni posługiwać się patronusami, ale to taki drobny szczególik. Rozdział bardzo mi się podoba, bo widzę, że wątek się rozkręca i Sev już przyznał, że kocha Hermionę, a to wiele znaczy.
    U mnie dzisiaj pojawi się rozdział 2 węc zapraszam na severus-and-hermione.blogspot.com c; Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Grrr Wiktor strasznie działa mi na układ nerwowy, zresztą jak "ojczulek" dzieci. Oby się więcej tam nie zjawiał. Mam nadzieję, że Hermiona dowie się co zrobił Wiktor.
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na więcej
    Weny!!!
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku myślałam, że Severus przespał się z Ariel i jakże się ciesze, że się myliłam. /http://severhermione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Od początku zaczęłam czytać, bo gdy nadrabiam blogi, to już pomału się gubię ;p Tak więc nie ręczę, że kolejne rozdziały nie są skomentowane z wcześniejszą datą :D
    W każdym razie: Awwww. Severus Snape na końcu rozłożył mnie na łopatki. W ogóle ta rozmowa z Krumem. Spodobał mi się tutaj Wiktor, nie był chamski i wywyższający się, jak to nieraz jest przedstawiany, choć jego akcent, który z początku był uwidoczniany w tekście zginął w którymś poprzednim rozdziale, gdy kłócił się z Severusem i Hermioną, i zabrał dzieci do wesołego miasteczka ;)))
    Lecę czytać dalej! <3

    P.S.
    Widzę coraz mniej błędów!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy