wtorek, 6 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 17 cz.2

21 komentarzy:
Tak, więc z ogromnym smutkiem, ale i dumą przedstawiam Wam ostatni rozdział naszej historii. Jednak nie żegnamy się na zawsze planuje napisać baaardzo obszerny Epilog, jeszcze dokładnie nie wiem co tam się znajdzie, ale z pewnością jakaś scena łóżkowa
 Naprawdę dziękuje wszystkim, tym komentującym i nie. Bez Was to wszystko by nie miało sensu.
Jeśli komuś przypadła do gustu moja twórczość to zapraszam na mojego drugiego bloga -> KLIK
Całkiem możliwe, że historia będzie opowiadać o Sevmione, tym razem jednak z całkowicie innej perspektywy.

Ps- Wyjątkowo dużo dialogów znalazło się w tym rozdziale ;)

Rozdział 17 cz.II 


Było około godziny dwunastej rano, kiedy znudzona zabawą w ogrodzie Erazma, postanowiła pobawić się w swoim pokoju. Skacząc po schodkach zauważyła na jednym z nich coś połyskującego - kolorowy kamyczek. Zaciekawiona schyliła się po znalezisko, dzięki czemu uniknęła przykrego spotkania z lecącą w jej stronę kolorową bombonierką.
- Wyrzuć to, w tej chwili i zejdź mi z oczu, Snape! Przy okazji wyrzuć te chwasty, są wstrętne.
- Uspokój się. Będziesz tego żałować, tak jak ja żałowałem.
- Pieprz się dupku. Nie wiem jak mogłeś mnie w tak podły sposób zdradzić.
- Wyolbrzymiasz. Zresztą, jak zwykle, poza tym to MÓJ pokój, idiotko. - wyraźnie było słychać w głosie Severusa, że powoli zaczyna go denerwować zachowanie rozmówczyni.
-Pf... A żebyś wiedział, że wyjdę - warknęła gwałtownie wychodząc z pokoju. Erazma w samą porę powstała z kola, żeby przywitać się z kolanem rozzłoszczonej Anieli.
- Auć. - zapiszczała dziewczynka odskakują w tył, prawie że w ostatniej chwili złapała równowagę na krawędzi schodka.
- Merlinie ! Przepraszam, kochanie, to wszystko przez twojego wuja, tak mnie zdenerwował, że Cię nie zauważyłam.
- W porządku. - odparła dzielnie Erazma masując zaczerwienione od uderzenie czoło. Mimo wszystko uśmiechnęła się radośnie do Anieli, chcąc dodać jej otuchy. - A o co się złościsz na wuja ?
-Ah, nie ważne. Chodź do kuchni, bo inaczej będziesz miała paskudnego siniaka. Twój tata mnie zabije.
- Nie może, trafiłby do więzienia.
- Racja.
Prawie, że w tym samym czasie, obudzona przez krzyki pozostałych lokatorów Hermiona, wpatrywała się w swoje mizerne odbicie w lustrze. Podkrążone oczy i potworny ból głowy wyraźnie odbiły się na jej wyglądzie, a co ważniejsze na samopoczuciu. Sprawy nie polepszył też fakt, że czuła się winna.
Winna porannej kłótni Severusa i Anieli. Było oczywiste, że słowa : "Nie wiem jak mogłeś mnie w tak podły sposób zdradzić", dotyczyły wczorajszego wybryku, na który sobie pozwoliła, w dodatku przy wszystkich, a co ważniejsze przy dziewczynie Severusa. Sama nie wiedziała kiedy jej zazwyczaj twarda głowa, przestała radzić sobie z ilością alkoholu dostarczanego do krwi. W dodatku upokorzyła się, odegrała scenę rodem z filmu, kiedy nachalnie narzucała się zajętemu mężczyźnie. Tak wiele razy przysięgała sobie, że nigdy w życiu nie dotknie mężczyzny związanego z inną kobietą, a tu praktycznie rzuciła mu się do rozporka.
Winna z powodu doprowadzenia się do takiego upojenia alkoholowego, że zapomniała o swoich dzieciach. Pociechach, które pozostawały w tej chwili na łasce osób trzecich. W takiej chwili, lustro idealnie odzwierciedlało to kim była - puszczającą się pustą lalą, złą matką, która nie zasługiwała na nic, a tym bardziej na miłość.
Kobieta przebiegła wzrokiem po swoim nagim ciele z satysfakcją znajdując rozległą blizną na nodze. Czuła, że ta rana oraz pozostałości po niej, są jej trofeum, które boleśnie ma jej przypominać o wszystkich złych wyborach. To, że rana pomimo magii, nie zregenerowała się tak jak powinna, było znakiem z zewnątrz.
- Taka dobra w szkole, ale egzamin z życia oblała. - powiedziała do swojego odbicia, naśmiewając się z siebie samej. - Żałosna kreatura matki i żony. Powinnam oddać dzieci do rodziny zastępczej, wtedy kiedy mi to proponowano. Ale nie, ty musiałaś się unosić zarozumialstwem, dumą i samolubstwem. Tam miały by normalny dom z idealną matką, normalnym ojcem, bez kłamstw i kłótni. Bez umierających wzorów oraz niebezpieczeństw. Zniszczyłaś życie swojej największej miłości, tylko dla tego, że chciała się sprawdzić. - kobieta nawet nie poczuła, kiedy łzy zaczęły wyznaczać sobie ścieżkę po jej policzku, dopiero odbicie jej to uświadomiło. - A teraz stoisz i płaczesz, bo w końcu do Ciebie dotarło jaka jesteś naprawdę - egoistyczna. Ron miał racje, wszędzie widzisz tylko siebie, nawet w tragedii innych.
W podłym nastroju nałożyła na siebie ubrania, a następnie ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy opuściła pokój. Miała jedno zadanie, przeprosić Aniele za swoje zachowanie, tylko to teraz mogła naprawić.
- Cześć. - odezwał się dziwacznie smutny głos Anieli, gdy tylko zauważyła głowę Hermiony w drzwiach.
- Nie przeszkadzam ? - spytała rozglądają się po pomieszczeniu. Oczekiwała zastać tu jeszcze kogoś, nie wiedziała dokładnie kogo, ale jednak poczuła rozczarowanie.
-Nie. Siadaj, musimy porozmawiać. - powiedziała poważnie Aniela, odsuwając jedno z krzeseł.
-Wiem. - odparła lekko zdziwiona, ale też i zdenerwowana.- Słyszałam rano o... waszych problemach. Chciałam Cię przeprosić.
- Ale co to ma wspólnego z Severusem ? - spytała zaskoczona kobieta, wytrzeszczając na rozmówczynie oczy.
-No jak to co ?
- O co Ci chodzi ?
- Ty, już dobrze wiesz o co.
-Hermiona, nie mam pojęcia. - zapewniła.
- O to co wczoraj się wydarzyło. Przepraszam, że dobierał się do twojego chłopaka, naprawdę...
- Hermiona, ja ...
- ... wiem, że jesteś na mnie zła, rozumiem to, ale nie gniewaj się na Severusa, to nie jego wina. On był całkowicie nie zainteresowany ...
-Hermiona, ja ...
- To tylko facet, który by nie zareagował, gdyby pijana kobieta usiadła mu okrakiem na kolanach ?
- Hermiona. Ja nie...
- Nie prawda. Gniewasz się n mnie i to bardzo, widzę to w twoich oczach. Wyduś to z siebie.
- Hermiona ! - krzyknęła Aniela, lecz zamiast gniewu zobaczyła na jej twarzy rozbawienie. - Posłuchaj mnie. Ja i Severus nie jesteśmy razem.
- Jak to ?
- Tak to, nie chodzimy ze sobą.
- Aaa... Rozumiem, wasz związek nie jest jeszcze oficjalny.
-Nie. Severus mnie w ogóle nie interesuje.
-Ale jak to ? Przecież... wy... ty i on ... razem. - bełkotała wstrząśnięta Hermiona.
-Serio to tak wygląda ? Ja jestem homoseksualistką. Prędzej ty mi się spodobasz niż on. Nie bój się, mam juz dziewczynę, a ty mnie w ogóle nie pociągasz.
- O... Naprawdę ? Nie żartujesz sobie ? Między tobą i Snape'em nic nie ma ? - mimo całej swojej inteligencji, kobieta i tak nie mogła przyswoić tej, jakże radosnej informacji.
- Oczywiście, że jest. - zaprzeczyła z przekonaniem, ale widząc minę młodszej koleżanki szybko wyjaśniła. - Przyjaźń. Nie martw się, nie musisz być zazdrosna. - zapewniła Panią Krum Granger.
- Ja ? O Severusa ? Proszę Cię, musiało Ci się coś zdawać. - spanikowała.
-Zupełnie jakby go słyszała, tydzień temu. - stwierdziła rozbawiona Aniela. Cała ta sytuacja była przekomiczna, ale tylko ze względu na szacunek do Hermiony nie wybuchła śmiechem.
-Chwila. Czemu, skoro Cię nie interesuje, trzymaliście się za ręce w szpitalu, czemu dziś rano byłaś na niego zła, że wczoraj tak się zachował.
- Nie chodziło o Ciebie, a o moją dziewczynę. Mamy kryzys w związku, dlatego wróciłam do Anglii, dlatego tutaj chwilowo pomieszkuje i właśnie z tego powodu, ciągle szlajam się za Nietoperzem. W Londynie mam jedynie dom z Anny, więc mnie przygarnął. A dzisiaj rano powiedział mi, że spotkał się z nią za moimi plecami. Przyniósł mi od niej kwiaty i czekoladki. Prosiłam go, by się nie wtrącał, ale on i tak miał to gdzieś. Zdradził mnie jako przyjaciel, a nie partner. A co do szpitala, pocieszam mnie, chodź z góry mówię, że w jego świecie objawia się to w zupełnie inny sposób, niż w naszym. Snape to specyficzny koleś.
- Teraz mi głupio. - mruknęła Hermiona, kryjąc rumieńcie na policzkach pod kurtyną włosów. - W takim razie, chyba będę się zbierać.
- Nie pójdziesz się z nim pożegnać, czy coś ? - zapytała z szokowana kobieta.
- Nie. Wczoraj wyraźnie dał do zrozumienia, że moje zachowanie go brzydzi, a był pod wpływem alkoholu. Nie chce myśleć czy dzisiaj by nad sobą zapanował. Poza tym prędzej się spalę ze wstydu, niż z nim porozmawiam.
- Nie masz, ani trochę racji. Jest odwrotnie, nie chciał, żebyś go znienawidziła. Byłaś pijana, a Severus nie dotknie kobiety, którą kocha, gdy nie jest świadom tego co robi. - tłumaczyła przyjaciela Aniela, patrząc na stojącą w drzwiach Hermione. Przez chwile była pewna, że wszystko się ułoży, ale się myliła.
- Jesteś naprawdę dobrą osobę, byłabyś wspaniałą matką. Susan Cię pokochała, równie mocno co Erick. Dziękuję za to co dla nich zrobiłaś.
- Pozdrów ich. - zawołała za zamykającymi się drzwiami, przed którymi jeszcze chwile temu stała orzechowooka. Aniela cicho westchnęła i dopiła kawę, po czym ruszyła na górę, gdzie w czarnym fotelu siedział Snape z gazetą na kolanach. Gdyby nie powaga, jaką teraz musiała zachować by przekonać mężczyznę, wybuchłaby śmiechem, widząc okulary na nosie Mistrza Eliksirów.
- Ona myślała, że jesteśmy razem. - zaczęła, ale reakcja przyjaciela zdziwiła ją, dalej był opanowany i czytał swój miesięcznik.
- Doprawdy, niesłychane. - zaledwie wymruczał.
-Wiedziałeś o tym ! - powiedział z wyrzutem w przypływie nagłego geniuszu. - zrobiłeś to specjalnie, prawda?
- Owszem.
- Tylko po co ? Kochasz ją i pomimo całego twojego doświadczenia w kryciu emocji, to widać. Nad miłością, nawet ty nie potrafisz zapanować. Ona zawsze wraca z zdwojoną siłą. Naprawdę, chcesz umrzeć samotny i zgorzkniały ? Bez żony i dzieci.
- Odezwała się ta, co pierwsza rwie się do rodzenia. To dopiero jest wynaturzenie, kobieta, która nie chce być matką, bo woli żyć w zgodzie ze swoim wyborem.
- Przestań zachowywać się w ten sposób, jak jakiś gbur. Mnie możesz obrażać ile Ci się podoba, ale to nie ja uciekam przed uczuciem, które zżera mnie od środka.
- Robisz dokładnie to samo. Chcesz mieć dzieci, ale nie sięgniesz po nie. Dlaczego, bo kobieta niw może mieć dzieci z kobietom. Ogranicza Cię tylko własne zasady. Tak jak mnie ! - ich spokojna rozmowa, powoli zaczynała się zmieniać w kłótnie pełną żalów, które zbierały się latami pod ich skórami.
- A ty, jakie masz zasady ?! Oprócz bycia nieszczęśliwym ?!
- Nie niszczyć życia kobiecie, którą kocham ponad wszystko. - wyszeptał patrząc z furią na płaczącą Aniele.
- Severusie, proszę Cię , nie krzywdź siebie i jej. - powiedziała chwytając go za rękę. - Przecież nic złego się nie wydarzy. Voldemorta nie ma. Lilly nie żyje...
- Nie mów o niej. - powiedział przez zaciśnięte zęby, a kobieta na przeciw niego, pierwszy raz w życiu widziała w jego oczach łzę. Przez tyle lat Severus Snape, krył w sobie to wszystko. Poczuła ulgę, w końcu go złamała ; w końcu Severus Snape się otworzył.
- Powiedź mi, co się wtedy wydarzyło. Musisz w końcu to wydusić ze swojego serca.
- Kochałem ją. - to zadziwiające, jak wiele uczuć zawarło się w tych dwóch słowach. Ból. Żal. Smutek. Strach. Gniew. Miłość. Radość. Smutek. Ulga. Wolność, którą zabrano mu wieki temu. - Kiedy w końcu się pogodziliśmy, była znowu w ciąży. Ubłagała James'a, żeby mógł być ojcem chrzestnym. Pomagałem im wybrać imię, nigdy nie czułem się tak szczęśliwy. Melisa miała dać mi namiastkę Lilly, ale przez głupotę Pottera ... - przerwał na chwilę, chcąc się trochę uspokoić. On Mistrz Maski, Śmierciożerca, podwójny szpieg, stracił nad sobą panowanie. - Tak samo będzie z Hermioną. Nie mogę ... nie wytrzymałbym tego drugi raz.
- Severusie, jesteś idiotą, to nie działa w ten sposób. Nic nie dzieje się dwa razy. Wszystko jest tylko raz, a ty swoją szanse na miłość chcesz przegapić przez przeszłość. Czarnego Pana nie ma, James nie żyje, nie możesz wiecznie im podlegać. Nic nie ma prawa, odebrać Ci tego co zrodziło się pomiędzy Tobą, a Hermioną. Oboje siebie potrzebujecie, możecie się uszczęśliwić. Nikt nie każe Ci od razu się oświadczać.
- Nie mogę.
- Dlaczego ?
- Po prostu.
- Zachowujesz się jak puchon. Jak możesz pozwolić, żeby przeszłość tobą rządziła.
Odziany w czerń mężczyzna, pokona w ekspresowym tempie odległość jaka go dizeliła od drzwi i po chwili stał na lekko przyprószonej śniegiem ulicy. Wyciągną z kieszeni papierosa, a następnie zaczął rozkoszować się przyjemny, relaksującym go dymem. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że pokonuje tą samą drogę, jaką przed kilkunastoma minutami pokonała Hermiona. Nogi kierowały go do przodu, a on delektował się spokojem i marzył o chwili odpoczynku. Jednak marzenia mają to do siebie, że nie zawszę się spełniają. Tak było i tym razem, kiedy zza rogu wyłonił się Draco Malfoy. Na jego twarzy gościł, pomimo foliowych siatek pełnych produktów, uśmiech milionera, który właśnie podwoił dochody swojej firmy.
-Gdzie idziesz ? - zapytał głupkowato, patrząc ze zdziwieniem na papierosa w dłoni swojego ojca chrzestnego.
- Mam kilka spraw do załatwienia.
- Nie było jeszcze obiadu, nie możesz pójść po
tem ?
- Nie.
- Ta twoja bezpośredniość, serio ktoś musi Cię nauczyć dobrych manier.
-Pf.. Ciekawe kto, bo na pewno nie ty.
- No to Aniela, w końcu to twoja dziewczyna.
- Owszem.
- Powiedziałeś Hermionie o swoich planach ?
- Ludzie, co ona ma do tego ? Sam powiedziałeś, że Aniela jest moją dziewczyną, a nie Granger.
- Ale to twoja przyjaciółka, tak jak ja jestem twoim przyjacielem.
- Na nie mam przyjaciół, Malfoy.
- trochę za późno na takie wnioski, Severusie. W każdym razie, ona powinna już wiedzieć.
- Jeśli powiem, że się dowie zejdziesz mi z oczu ?
- A się dowie ?
- Nie.
- Z dnia na dzień z tobą jest coraz gorzej.
- Taa... wspaniale. Jadę do szpitala odwiedzić Susan.
-Albo raczej Hermione.
- Idioto ona w tym czasie pracuje.
- Są Święta. - westchnął z zadowoleniem, Draco, patrząc za oddalającą się sylwetką Mistrza Eliksirów. Tylko on i Aniela, wiedzieli choć po części, co przygotował dla tych dwojga (od autora: Severusa i Hermione) los. Było jasne, że ich życie nie będzie usłane różami, wręcz przeciwne ich droga do szczęścia przypominała kamienistą drogę, pełną przepaści, urwisk i wielu innych przeszkód. Jednak mimo wszystko mieli coś, co napędzało ich - tą drugą osobę. Ale o tym wszystkim mieli się dopiero przekonać, mieli dopiero poznać smak prawdziwej miłości i wszystkiego co się z nią wiązało.



*

Zapraszam na drugiego bloga ! 
KLIK 
 




Domyślam się, że zakończenie Was rozczarowało. Jednak Epilog, nadrobi wszelki niedosyt. 

CZYTAM=KOMENTUJE

Obserwatorzy