sobota, 21 września 2013

Rozdział 5

Długo czekaliście na ten rozdział. Przepraszam Was za to, ale wiecie trzecia klasa gimnazjum i wielkie szaleństwo z testami gimnazjalnymi. Zadają nam tyle, że głowa boli. Koniec już tych narzekań.
Bety - brak. Rozdział wydaje mi się taki nijaki, więc uprzedzam. Liczę jednak, że mimo wszystko przeczytacie i nie zmęczycie się.
MIŁEGO CZYTANIA !!!!

 Rozdział 5 :



Wiktor zmęczony po całym dniu treningów, poszedł do pobliskiego Baru. Mugolskie miejsce było zatłoczone, dookoła unosiła się wyraźna woń tytoniu, wymieszanego z potem. Kiedy tylko wszedł do środka, poczuł na sobie spojrzenie kilku skromno odzianych kobiet. Uśmiechały się do niego lubieżnie, znacząco oblizując sobie usta. Udając, że nie dostrzegł tych gestów, usiadł przy pierwszym wolnym stoliku z widokiem na cały lokal i pejzaż za oknem.
 Nie musiał czekać długo, nim podeszła do niego śliczna blondynka z fartuchem obwiązanym na biodrach. Podała mu kilkustronicowe menu i odeszła zostawiając go samego.
- Krum. - rozległ się głos tuż za jego plecami. Mężczyzna momentalnie zamarł, bojąc się spojrzeć w tył. Wiedział, aż za dobrze kto za nim stoi. Nie miał ochoty na spotkania, a już zwłaszcza z tym człowiekiem.
- Witaj, Salianj. Co Cię tutaj sprowadza ? - udał zaskoczonego.
- Wiktorze, ty już dobrze wiesz co mnie tu sprowadza. Umowa z pewnym zawodowym graczem w qudditcha.
Brunet nie czekając na zaproszenie, usiadł po drugiej stronie stołu. Wiktor nie skomentował tego zachowania, nadal siedział sztywno przenosząc wzrok z karty dań na swojego towarzysza.
- Czemu milczysz ? Zapomniałeś już o naszej umowie ? Miałeś wystarczającą ilość czasu, na spełnienie swojego zadania...
- Wiem.
- Skoro wiesz, to czemu przestałem dostawać od Ciebie listy z postępami ?Czyżbyś się rozmyślił ?
- W pewnym sensie.
- Co to ma znaczyć ?
- Kocham Hermione, a jej częścią są Susan i Erick.
- To są również MOJE dzieci, są częścią mnie w takim samym stopniu, jak częścią jej. Stworzysz z nią nową rodzinę, będzie miała nowe dzieci, a ja zaopiekuje się Erickiem i Susan. Wszyscy będą szczęśliwi.
- Po co Ci one ?
- Nie jesteś ojcem. Nie zrozumiesz tego, jak się męczyłem zostawiając ją samą za każdym razem. Nie wiesz ile wycierpiałem.
- To ty nie wiesz ile oni wycierpieli. Chce zerwać naszą umowę.
- Oczywiście możesz to zrobić, ale Hermiona dowie się prawdy. Powiem jej, jak współpracowałeś ze mną. Pokaże listy. Wtedy Cię znienawidzi, równie mocno co mnie. Chcesz tego ?
- Nie.
- Miałeś tyle sytuacji, aby dzieciaki oddać mi. Cierpiała tle razy, gdy Cię "nie było", a ty ani razu nie spróbowałeś. Dam Ci ostatnią szansę. Jednak jeśli mnie zawiedziesz, dopilnuje żeby twoja narzeczona Cię zostawiła samego! - ostatnie słowa wręcz wypluł, a w jego oczach zapłonął ogień.
- Obiecujesz, że nie zrobisz krzywdy dzieciom ?
-Przysięgam. Kocham je, uwierz w to w końcu.
Do ich stołu ponownie podeszła kelnerka, tym razem jednak z długopisem i kartką. Uśmiechnęła się do Agrona i puściła mu oczko.
- Mogę zebrać już panów zamówienie ? - zapytała przesłodzonym głosem, poprawiając włosy.
- Poproszę ciepłą czekoladę. - wybrał pierwszą pozycje z listy.
- Ja podziękuje. Do widzenia Wiktorze. Mam nadzieje, że się zrozumieliśmy. A Pani życzę miłego dnia. - powiedział wstając i zasuwając za sobą krzesło. Przeszedł koło kelnerki i ruszył w stronę drzwi.
Drugi mężczyzna śledził, go wzrokiem dopóki nie wyszedł z pomieszczenia. Podniósł spojrzenie do góry, chcąc domówić do swojego zamówienia jeszcze talerz frytek, lecz kelnerka zdążyła już odejść.
Zrezygnowany wyciągnął telefon komórkowy i wydusił numer  do Granger. Czekając, aż kobieta podniesie telefon zaczął myśleć o swojej umowie.
- Hallo. - po drugiej stronie odezwał się melodyjny męski głos. Zazdrość uderzyła mężczyźnie do głowy, w ostatniej chwili powstrzymał się przed rzuceniem komórką o stół.
- Snape. Możesz zawołać Hermione do telefonu ?
- Nie.
- Dlaczego ?!
- Czego nie rozumie pan, w słowie : NIE!
- Daj mi Hermione do telefonu, ty tłustowłosy dupku.
- Nie ma takiej możliwości.
- A to niby czemu ?
- Jest zajęta czymś ważniejszym, od twoich głupich telefonów.
- Czym niby ?
- Nie ma jej w  domu.
- Dokąd ?
- Dokąd mogła wyjść kobieta ? Hmm... to naprawdę trudne pytanie...
- Mam Cię już dość. Jak wróci przekaż jej że dzwoniłem. Niech oddzwoni.
Nie czekając na odpowiedź, mężczyzna się rozłączył. Denerwowało go zachowanie Snape. Częściej bywał w jego domu, niż on sam. Ciągle z Malfoyem próbowali go skłócić z Hermioną, na szczęście nigdy im się to nie udawało. Lecz sama już chęć, rozdzielenia ich była irytująca. W końcu byli tylko przyjaciółmi Hermiony, powinni zaakceptować jej wybór, a nie ciągle go podważać.
   



 I co sądzicie ? Podoba się ? Spodziewaliście się czegoś takiego ?
Ps- przepraszam za błędy.

2 komentarze:

  1. Bardzo, bardzo bardzo, bardzo mi się podoba :D W sumie nie lubię Kruma dlatego cieszę się, że to się potoczy tak, a nie inaczej :D Pisz, pisz, bo chyba umrę z ciekawości..!!

    OdpowiedzUsuń
  2. A to bydlak jeden z drugim, uciekł a później chce dzieci bo tak je kocha, pf. -;-
    / http://severhermione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy