Miłego Czytania :
***
Rozdział 4.
- Acio
Tabletki ! Miałaś je brać codziennie ! – wrzeszczał Snape, kładąc jej pod nos
opakowanie pełne żółtych krążków.
- Nie
krzycz, źle się czuje.
- Gdybyś
je wzięła, nie musiałbym krzyczeć! – ponownie podniósł głos , patrząc na nią
złowrogo i z rozczarowaniem .
-
Skończyłeś ? – zapytała Hermiona, chwytając się za głowę i podciągając koc, aż
pod szyję.
- Nie.
Ten twój cholerny trenerek, miał Ci przypominać. Jednak zamiast dotrzymać słowa,
wolał iść polatać na miotle. On ma mniej rozumu niż Longbottom.
-
Przypomina mi i przestań go oczerniać. Jest dla dzieci ojcem, a to jest
najważniejsze. – kobieta nie mogła pozwolić na takie brutalne komentarze z ust
swojego przyjaciela. Wiktor się starał i to się liczyło.
- Równie
dobrze, dobrym ojcem dla dzieci mógł być Malfoy lub Weasley, czy jakiś inny
idiota…
- Ej !
ja to słyszę, Snape ! – mruknął oburzony blondyn, niosąc szklankę z wodą dla
Hermiony. Spojrzał na swojego ojca chrzestnego morderczym wzrokiem.
- … ,
który nie zostawiłby Cię w potrzebie.
-
Dzięki, Draco. – podziękowała upijając trochę cieczy z naczynia. – Nic mi nie
było, kiedy wychodził. - przekonywała .
- On
miał Ci pomagać. Już drugi raz nawalił, a ty niepotrzebnie go kryjesz.
-
Przestań. Jak Susan ? Wytłumaczyłeś jej … - zwróciła się do arystokraty, chcą zmienić temat.
- … że
jesteś chora ? Tak. Miona, Severus ma racje.
Co z Tego, że tu jest, kiedy znowu go nie było …
-
Proszę
cię! To nie jest jego wina, iż ma takie godziny pracy. Zarabia na mnie,
na
Susan i na Ericka. Jesteście mało wyrozumiali. - Hermione wyprowadzały z
równowagi takie wnioski, tym bardziej że były one bezpodstawne.
-
Nie denerwuj się. Spójrz na tę sprawę racjonalnie. Gdy ja, Severus i
Weasley, się Tobą opiekowaliśmy miałaś ataki w wyjątkowych sytuacjach.
Natomiast kiedy Wiktor nas wygryzł, dochodzi do nich rzadziej, ale tylko
w tedy kiedy nie weźmiesz tabletek i nie ma nikogo kto by mógł Ci
pomóc. Nie sądzisz, że to dziwne. Do tego pojawił się tak nagle i nie
wiadomo skąd, rozmawiałaś z nim na ten temat ? - dedukował blondyn,
przyglądając się troskliwie przyjaciółce.
Hermiona
musiała im przyznać racje. Faktycznie mężczyzna pojawił się
niespodziewanie i praktycznie znikąd. Wiele razy próbowała zebrać odwagę
na spytanie się o to Wiktora, lecz zawsze przychodziła obawa przed tym,
że zostanie sama z dziećmi.
-
Nie sądzę, aby to było ważne. - skłamała nie patrząc na żadnego. - Sam
przyznałeś, że ataki występują rzadziej, czyli jego obecność mi pomaga.
-
To akurat nie jest jego zasługą, tylko twoich tabletek. Ulepszyłem je. -
przyznał się Severus, nerwowo wykręcając ręce i uciekając wzrokiem w
głąb pokoju.
-
CO ?! - zdenerwowała się, praktycznie emanując nienawiścią do
czarnowłosego eks-nauczyciela. - Mówiłam Ci, żebyś trzymał swoje
kościste, białe palce z daleka od moich leków !
- To było dla Twojego i co ważniejsze dzieci, dobra.- usprawiedliwiał się.
- Draco trzymaj mnie bo go uduszę !
-
Szybciej by było Avadą. – zaproponował niewinnie, kopiując uśmieszek swojego mentora Draco.
- Nie
miałeś w ogóle ich dotykać! Mówiłam Ci ! Zakazałam!
- DO
CHOLERY NIE DRZYJ SIĘ TAK, GRANGER !
- JAK
MAM SIĘ NIE DRZEĆ, KIEDY TY, PIEPRZONY SNAPE’IE , MIMO MOICH PRÓŚB DOSYPUJESZ
MI COŚ DO LEKARSTW ?!- kłóciła się.
- Severus
odpowiednio to udoskonalił… - próbował przemówić przyjaciółce do rozsądku.
- Draco,
nie wtrącaj się. Przez tego człowieka i jego cholerne eliksiry z komplikacjami,
Erick i Susan NIGDY nie będą mieć rodzeństwa!
- lamentowała.
-
Hermiona … - tłumaczył.
- Nie !
Oboje wyjdźcie z mojego domu, albo zadzwonię po Rona.
- Nie
denerwuj się. – próbował uspokoić ją starszy czarodziej. Wstał i usiadł na
skraju jej łóżka. – Udoskonaliłem to. Wcześniejsze komplikacje są przeszłością.
- CO nie
zmienia faktu, że mi nic nie powiedziałeś i nie miałeś, znając Ciebie, w ogóle zamiaru.
-
Faktycznie za dobrze mnie znasz. Nie miałem zamiaru. Brałem pod uwagę,
powiedzenie Ci o "specjalnych" tabletkach dopiero na łożu śmierci. Skoro
jednak się dowiedziałaś, to za jakiś czas znowu będziesz mogła chodzić.
-
Wiesz co. Nie mam siły na kłótnie z Tobą. Jakich bym argumentów nie
użyła, ty i tak albo obalisz moje, albo przedstawisz swoje, o których
obaleniu mogłabym tylko pomarzyć. Ktoś Ci kiedyś mówił, że jesteś cwany i
przebiegły ? - spytała lustrując go wzrokiem.
- Pragnę przypomnieć, że jestem opiekunem Slytherinu i nauczycielem z większym stażem niż nie jedno wielodzietne małżeństwo. Ja MUSZĘ być cwany, a inne cechy są wrodzone i stanowią mój mroczny urok osobisty. - odpowiedział uśmiechając się szelmowsko.
- Okey,
oszczędź mi przepisu na dobrego ślizgona. Widzieliście gdzieś moją różdżkę?
- Orzech
Włoski ?
- Tak.
- 12 3/4
cala ?
- Tak.
- Włókno
z smoczego serca? – dopytywał się Snape, a Hermiona patrzyła na niego coraz
bardziej złorzecząc. Co osobiście bawiło Severusa, niezmiernie.
- Sevi
nie denerwuj jej, bo się na Ciebie rzuci. – przekonywał chrzestnego Draco,
popijając whiskey z czerwonej szklanki.
- Proszę
Cię, Smoku. Ona jest Gryfonką, ten dom nie ma za krzty odwagi. – powiedział , w
ostatniej chwili powstrzymując się przed
wybuchnięciem śmiechem, na widok miny młodej matki.
- Czyżby
? – odpowiedziała, powalając czarnookiego na poduszki, przygniatając go swoim
ciałem. – I co?! Przegrywasz.
- Ała …
Wyrywasz mi włosy.
- Mamo …
- powiedział Erick stojąc przy schodach i patrząc na rozgrywającą się scenę z
otwartą buzią.
- O! Mój
ulubiony chrześniak. – zawołał z entuzjazmem Draco, podrywając się z fotela i
stawiając szklankę na szklanym stole. Podszedł do chłopca i zgniótł go w
niedźwiedzim uścisku.
- Wuja
jestem twoim jedynym chrześniakiem. – powiedział malec uśmiechając się radośnie.
- Dobra,
dobra, ale ulubiony. Masz tutaj … - wyjął z tylniej kieszeni skórzany portfel.
Przejrzał go palcem i wyjął dwa banknoty. – 400 galeonów. – podał je
ciemnowłosemu.
- Jej !
Dzięki wuja ! – malec z nową energią wpadł do salonu i usiadł tuż przy nogach
matki. – Wuja dał mi pieniądze.- krzyczał uradowany, machając mamie przed nosem
gotówką. – 400 galeonów.
Co sądzicie o tym rozdziale ?
Ps- Sorry za błędy jeszcze raz.
Jest b-o-s-k-o! Seryjnie C;
OdpowiedzUsuńNie przesłałaś mi NN, więc dlatego tak późno tutaj jestem ;p
Króciutko, ale naprawdę mi się podoba, oby tak dalej!
Opowiadanie samo w sobie jest intrygujące - temu nawet nie mogę zaprzeczyć :3
Zastanawia mnie oczywiście udział Wiktora w tym wszystkim i przeczuwam, że to iż tam się znalazł to nie żadne zrządzenie losu, ani dobroć serca - coś mi w nim nie pasuje, choć nie ukrywam, że nigdy specjalnie za nim nie przepadałam :D xd
Kolejna sprawa to są też, rzecz jasna, leki, które Hermiona musi brać...
Wszystko jest okryte powłoką tajemnicy i mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach chociaż trochę dowiemy się prawdy, i tego, co za nią się kryje ;>
Ściskam mocno! ;*
Aaach, widzę, że coś jakby iskrzyło pomiędzy Snape'em a Hermioną :3 oby tak dalej! Rozdział trochę krótki, ale boski! Ta rodzinna atmosfera i inne takie, no i całość git! Czekam na nn! Weny i ściskam mocno! :*
OdpowiedzUsuńJak zwykle, Miona uparciuch!
OdpowiedzUsuńUhuh, Draco rozpieszcza chrześniaków i w sumie bardzo dobrze :D i wszyscy przeciwko Krumowi, łącznie ze mną! / http://severhermione.blogspot.com/
Co to wuja? Młodsza siostra "booja"? :-D
OdpowiedzUsuń