piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 4.

Bety - brak. W tym rozdziale występują głównie dialogi, mało opisów. Ostatnio opisy wg mi nie wychodzą. Ehh Masakra ;/ Z tego rozdziału jestem najmniej zadowolona. Sorry za błędy i tp.
Miłego Czytania : 
***

Rozdział 4.
- Acio Tabletki ! Miałaś je brać codziennie ! – wrzeszczał Snape, kładąc jej pod nos opakowanie pełne żółtych krążków.
- Nie krzycz, źle się czuje.
- Gdybyś je wzięła, nie musiałbym krzyczeć! – ponownie podniósł głos , patrząc na nią złowrogo i z rozczarowaniem .
- Skończyłeś ? – zapytała Hermiona, chwytając się za głowę i podciągając koc, aż pod szyję.
- Nie. Ten twój cholerny trenerek, miał Ci przypominać. Jednak zamiast dotrzymać słowa, wolał iść polatać na miotle. On ma mniej rozumu niż Longbottom.  
- Przypomina mi i przestań go oczerniać. Jest dla dzieci ojcem, a to jest najważniejsze. – kobieta nie mogła pozwolić na takie brutalne komentarze z ust swojego przyjaciela. Wiktor się starał i to się liczyło.
- Równie dobrze, dobrym ojcem dla dzieci mógł być Malfoy lub Weasley, czy jakiś inny idiota…
- Ej ! ja to słyszę, Snape ! – mruknął oburzony blondyn, niosąc szklankę z wodą dla Hermiony. Spojrzał na swojego ojca chrzestnego morderczym wzrokiem.
- … , który nie zostawiłby Cię w potrzebie.
- Dzięki, Draco. – podziękowała upijając trochę cieczy z naczynia. – Nic mi nie było, kiedy wychodził. - przekonywała .
- On miał Ci pomagać. Już drugi raz nawalił, a ty niepotrzebnie go kryjesz.
- Przestań. Jak Susan ? Wytłumaczyłeś jej … - zwróciła się do arystokraty, chcą zmienić temat.
- … że jesteś chora ? Tak. Miona, Severus ma racje.  Co z Tego, że tu jest, kiedy znowu go nie było …
- Proszę cię! To nie jest jego wina, iż ma takie godziny pracy. Zarabia na mnie, na Susan i na Ericka. Jesteście mało wyrozumiali. - Hermione wyprowadzały z równowagi takie wnioski, tym bardziej że były one bezpodstawne.
- Nie denerwuj się. Spójrz na tę sprawę racjonalnie. Gdy ja, Severus i Weasley, się Tobą opiekowaliśmy miałaś ataki w wyjątkowych sytuacjach. Natomiast kiedy Wiktor nas wygryzł, dochodzi do nich rzadziej, ale tylko w tedy kiedy nie weźmiesz tabletek i nie ma nikogo kto by mógł Ci pomóc. Nie sądzisz, że to dziwne. Do tego pojawił się tak nagle i nie wiadomo skąd, rozmawiałaś z nim na ten temat ?  - dedukował blondyn, przyglądając się troskliwie przyjaciółce.
Hermiona musiała im przyznać racje. Faktycznie mężczyzna pojawił się niespodziewanie i praktycznie znikąd. Wiele razy próbowała zebrać odwagę na spytanie się o to Wiktora, lecz zawsze przychodziła obawa przed tym, że zostanie sama z dziećmi. 
- Nie sądzę, aby to było ważne. - skłamała nie patrząc na żadnego. - Sam przyznałeś, że ataki występują rzadziej, czyli jego obecność mi pomaga. 
- To akurat nie jest jego zasługą, tylko twoich tabletek. Ulepszyłem je. - przyznał się Severus, nerwowo wykręcając ręce i uciekając wzrokiem w głąb pokoju. 
- CO ?! - zdenerwowała się, praktycznie emanując nienawiścią do czarnowłosego eks-nauczyciela. - Mówiłam Ci, żebyś trzymał swoje kościste, białe palce z daleka od moich leków !
- To było dla Twojego i co ważniejsze dzieci, dobra.- usprawiedliwiał się.
- Draco trzymaj mnie bo go uduszę ! 
- Szybciej by było Avadą. – zaproponował niewinnie, kopiując uśmieszek swojego mentora Draco.
- Nie miałeś w ogóle ich dotykać! Mówiłam Ci ! Zakazałam!
- DO CHOLERY NIE DRZYJ SIĘ TAK, GRANGER !
- JAK MAM SIĘ NIE DRZEĆ, KIEDY TY, PIEPRZONY SNAPE’IE , MIMO MOICH PRÓŚB DOSYPUJESZ MI COŚ DO LEKARSTW ?!- kłóciła się.
- Severus odpowiednio to udoskonalił… - próbował przemówić przyjaciółce do rozsądku.
- Draco, nie wtrącaj się. Przez tego człowieka i jego cholerne eliksiry z komplikacjami, Erick i Susan NIGDY nie będą mieć rodzeństwa!  - lamentowała.
- Hermiona … - tłumaczył.
- Nie ! Oboje wyjdźcie z mojego domu, albo zadzwonię po Rona.
- Nie denerwuj się. – próbował uspokoić ją starszy czarodziej. Wstał i usiadł na skraju jej łóżka. – Udoskonaliłem to. Wcześniejsze komplikacje są przeszłością.
- CO nie zmienia faktu, że mi nic nie powiedziałeś i nie miałeś, znając Ciebie, w ogóle zamiaru. 
- Faktycznie za dobrze mnie znasz. Nie miałem zamiaru. Brałem pod uwagę, powiedzenie Ci o "specjalnych" tabletkach dopiero na łożu śmierci. Skoro jednak się dowiedziałaś, to za jakiś czas znowu będziesz mogła chodzić.
- Wiesz co. Nie mam siły na kłótnie z Tobą. Jakich bym argumentów nie użyła, ty i tak albo obalisz moje, albo przedstawisz swoje, o których obaleniu mogłabym tylko pomarzyć. Ktoś Ci kiedyś mówił, że jesteś cwany i przebiegły ? - spytała lustrując go wzrokiem.
- Pragnę przypomnieć, że jestem opiekunem Slytherinu i nauczycielem z większym stażem niż nie jedno wielodzietne małżeństwo. Ja MUSZĘ być cwany, a inne cechy są wrodzone i stanowią mój mroczny urok osobisty. -  odpowiedział uśmiechając się szelmowsko. 
- Okey, oszczędź mi przepisu na dobrego ślizgona. Widzieliście gdzieś moją różdżkę?
- Orzech Włoski ?
- Tak.
- 12 3/4  cala ?
- Tak.
- Włókno z smoczego serca? – dopytywał się Snape, a Hermiona patrzyła na niego coraz bardziej złorzecząc. Co osobiście bawiło Severusa, niezmiernie.
- Sevi nie denerwuj jej, bo się na Ciebie rzuci. – przekonywał chrzestnego Draco, popijając whiskey z czerwonej szklanki.
- Proszę Cię, Smoku. Ona jest Gryfonką, ten dom nie ma za krzty odwagi. – powiedział , w ostatniej  chwili powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem, na widok miny młodej matki.
- Czyżby ? – odpowiedziała, powalając czarnookiego na poduszki, przygniatając go swoim ciałem. – I co?! Przegrywasz.
- Ała … Wyrywasz mi włosy.
- Mamo … - powiedział Erick stojąc przy schodach i patrząc na rozgrywającą się scenę z otwartą buzią. 
- O! Mój ulubiony chrześniak. – zawołał z entuzjazmem Draco, podrywając się z fotela i stawiając szklankę na szklanym stole. Podszedł do chłopca i zgniótł go w niedźwiedzim uścisku.
- Wuja jestem twoim jedynym chrześniakiem. – powiedział malec uśmiechając  się radośnie.
- Dobra, dobra, ale ulubiony. Masz tutaj … - wyjął z tylniej kieszeni skórzany portfel. Przejrzał go palcem i wyjął dwa banknoty. – 400 galeonów. – podał je ciemnowłosemu.
- Jej ! Dzięki wuja ! – malec z nową energią wpadł do salonu i usiadł tuż przy nogach matki. – Wuja dał mi pieniądze.- krzyczał uradowany, machając mamie przed nosem gotówką. – 400 galeonów.  
Co sądzicie o tym rozdziale ? 
Ps- Sorry za błędy jeszcze raz.


4 komentarze:

  1. Jest b-o-s-k-o! Seryjnie C;
    Nie przesłałaś mi NN, więc dlatego tak późno tutaj jestem ;p
    Króciutko, ale naprawdę mi się podoba, oby tak dalej!
    Opowiadanie samo w sobie jest intrygujące - temu nawet nie mogę zaprzeczyć :3
    Zastanawia mnie oczywiście udział Wiktora w tym wszystkim i przeczuwam, że to iż tam się znalazł to nie żadne zrządzenie losu, ani dobroć serca - coś mi w nim nie pasuje, choć nie ukrywam, że nigdy specjalnie za nim nie przepadałam :D xd
    Kolejna sprawa to są też, rzecz jasna, leki, które Hermiona musi brać...
    Wszystko jest okryte powłoką tajemnicy i mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach chociaż trochę dowiemy się prawdy, i tego, co za nią się kryje ;>
    Ściskam mocno! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaach, widzę, że coś jakby iskrzyło pomiędzy Snape'em a Hermioną :3 oby tak dalej! Rozdział trochę krótki, ale boski! Ta rodzinna atmosfera i inne takie, no i całość git! Czekam na nn! Weny i ściskam mocno! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle, Miona uparciuch!
    Uhuh, Draco rozpieszcza chrześniaków i w sumie bardzo dobrze :D i wszyscy przeciwko Krumowi, łącznie ze mną! / http://severhermione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Co to wuja? Młodsza siostra "booja"? :-D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy